Debaty



Tariq Ali: Przeciw skrajnemu centrum

Konsensus Waszyngtoński| kryzys| kultura protestu| occupy Wall Street| państwo opiekuńcze| Tariq Ali

włącz czytnik

Ale to ma być chyba metafora? Niezgoda, żeby bogacze, którzy stanowią 1 proc. społeczeństwa, decydowali o wszystkim?

Tak. Ale ten 1 procent robi to wszystko za przyzwoleniem 99 procent społeczeństwa. Niestety. Gdyby ich matematyka była prawdziwa, czyli gdyby rzeczywiście 99 procent świata kontestowało ten 1 procent bogatej elity, mielibyśmy rewolucję. Ale istotą demokracji kapitalistycznej jest to, że do rządzenia potrzebna jest częściowa zgoda. I tylko jeśli tę zgodę, inaczej mówiąc: mandat do decydowania za większość – władzy się zabiera, następuje zmiana. Ja nie widzę w Occupy Wall Street takiej silnej reprezentacji. Mocno sekunduję protestującym, bo ich działania są bohaterskie. Ale nie mają na razie szansy na zmianę.

Myśli pan, że prezydent Obama ich poprze? Mógłby pewnie na tym politycznie zyskać.

Ale Obama to dla nich postać z Wall Street. Nie szanują go, stał się ogromnym rozczarowaniem. I to pośrednio przez niego koczują dziś na ulicach.

W wydanej w 2010 roku książce „The Obama Syndrome” bezlitośnie krytykuje pan Baracka Obamę jako wierną kopię Georga W. Busha. Naprawdę niczym się nie różnią?

Wszystko to, co Ameryka otrzymała w pakiecie z Obamą, przerabiane było za rządów Busha. Większość ważnych kwestii: wolności obywatelskich, Guantanamo, wojen czy rozwiązań gospodarczych to kontynuacja polityki republikanina. Zresztą sam Bush przyznał, że jest zadowolony z kierunku działań Obamy. To chyba mówi samo za siebie! Ale wszyscy obserwatorzy pozostawali ślepi. Postanowiłem więc, że pokażę im, że Obama to Bush, a Bush to Obama.

Chyba nie do końca. To przecież Bush zaczął wojnę w Iraku i Afganistanie.

Ale Obama jej nie zakończył. Zresztą, nawet Bush wypuścił więcej więźniów z Guantanamo niż obecny prezydent. I wie pani, co jest nazywane największym sukcesem jego administracji? Umożliwienie gejom służenia w armii. Z całym szacunkiem, to ważna zmiana. Powinien był ją już wprowadzić Bill Clinton zamiast jego polityki „don’t ask, don’t tell”. Ale jeśli to jest największe osiągnięcie prezydenta Obamy, to od razu wiadomo, czego nie zrobił. I dlatego musiałem napisać tę książkę.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.