Debaty



Wybory: mniejsze zło czy użyteczność publiczna

demokracja| elektorat| głos nieważny| interes publiczny| partie polityczne| standardy| wyborca| wybory| życie polityczne

włącz czytnik
Wybory: mniejsze zło czy użyteczność publiczna

Myśl o zbliżających się wyborach parlamentarnych u wielu prowokuje zgoła nieparlamentarne komentarze, u innych przynajmniej ból głowy, a osobiście nie znam przypadku, w którym myśl ta kojarzyłaby się pozytywnie. Generalnie, wybory stanowią dla Polaków problem frustrujący. Dlaczego? Próbując odpowiedzieć na to pytanie, szukam przyczyn w ocenie naszej demokracji, widzianej oczyma wyborcy, potem zastanawiam się, czy istnieją – i jakie – szanse na poprawę?

Zacznijmy od przeglądu możliwości, które polski wyborca może wydeptać swoimi nogami, które są co 4 lata – jak to nam jest tłumaczone – organem, bodajże jedynym,  naszej demokratycznej aktywności. Wydeptać, bądź nie wydeptać, bowiem swoje obywatelskie, demokratyczne uprawnienia wyborca może skonsumować na następujące sposoby:

  • iść do urny i oddać pozytywny głos, zgodnie ze swojej oceną najlepszej politycznej oferty,
  • iść do urny i oddać głos za mniejszym złem, w (niekiedy przerażającej) obawie przed większym,
  • iść do urny i oddać głos nieważny, jako wyraz protestu przeciwko całej klasie politycznej i opcjom wyłącznie niechcianym,
  • nie iść do urny, z lenistwa, obojętności, bądź w przekonaniu o bezsensie oddawania głosu, od którego i tak nic nie zależy, ponieważ całość decyzji zapada niezależnie od woli tzw. wyborcy.

Łza w oku się kręci, gdy pomnę, jak ćwierć blisko wieku temu wrzucałem kartkę wyborczą w przekonaniu, że dokonuję dobrego wyboru! Później los, niestety, nie był już taki szczodry, o czasach wcześniejszych nie wspomnę. W kręgu moich bliskich i znajomych było podobnie. Dalej już tylko: „mniejsze zło”.  W moim przekonaniu część głosów nieważnych, których w roku 2011 w wyborach parlamentarnych było 4,5%, nie jest skutkiem pomyłki, lecz świadomej decyzji wyborców. Popularność zaś czwartej z wymienionych wyżej form wyborczej (nie)aktywności określa poziom frekwencji, który w wyborach do sejmu w roku 2011 osiągnął prawie 50 %. Innymi słowy oznacza to, że możliwość udziału w wyborach dla połowy elektoratu nie była dostatecznie atrakcyjna, aby skłonić do wyborczego spaceru. Reasumując, nastroje głosujących, jak i niegłosujących wyborców potwierdzają ich generalne niezadowolenie ze sposobu funkcjonowania polskiej polityki. Czy winni są rozgrymaszeni obywatele?  Marni kandydaci na posłów? Kiepskie programy? Nietwórcze partie? A może system polityczny? Przyjrzyjmy się, jak system ten funkcjonuje i jak realizowana jest demokracja w faktycznym sposobie sprawowania władzy w RP?

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.