Publicystyka
Jasne, historia uczy, że taki zbiorowy sen zamiast do solidarności potrafi obudzić do krwawej walki o Lebensraum, ekskluzywnej walki o samego siebie. Ale, i tego też uczy historia, przy zrozumieniu, że to nie fantazmatyczny „obcy”, ale nasza bierność najbardziej nam zagraża, potrafi również obudzić do solidarności i włączenia się w budowę owego „wspólnego dzieła”, które wreszcie stanie na realnych fundamentach. Pomaganie uchodźcom umacnia lokalne społeczności i poczucie obywatelskiej odpowiedzialności nawet tam, gdzie rządy się nie sprawdzają w roli gospodarza lub wręcz aktywnie przeciwdziałają pomaganiu. Na Węgrzech czy we Włoszech pomoc czy przyjmowanie do swojego domu graniczy z obywatelskim nieposłuszeństwem. I nikt lepiej niż ludzie z tych krajów nie czuje, że ten system musi zostać zmieniony.
Drugi mit – że uchodźcy są z zewnątrz, przychodzą jako obcy, że są niezrozumiali jak Mongołowie i dzika, nieopanowana przyroda – narzuca się z równą łatwością i jest podobnie fałszywy. Po pierwsze, jak sami zauważamy, oglądając zdjęcia czy filmy z migrantami, ci ludzie „mają smartfony”. Nasze oburzenie, że w wyniszczającej wędrówce, która miała ogołocić ich ze wszystkiego, kurczowo trzymają się tych okruchów luksusu, jest zupełnie nietrafione. Telefony z internetem to dzisiaj nie jest luksus, to interfejs dostępu do noosfery – wspólnej przestrzeni wiedzy. Właśnie dzięki tym smartfonom tubylcy, uchodźcy, podróżnicy i biedacy uczestniczą w świecie - naszym wspólnym dziele. Badają go dzięki połączeniom internetowym i uczestniczą w światowej sieci komunikacji. Internetowe tłumacze to pierwsze, jeszcze bardzo niedoskonałe narzędzia komunikacji ponadjęzykowej.
Kiedy więc uchodźca dzięki dostępowi do internetu ustala, iż Polska nie jest miejscem, w którym da się żyć, gdyż prawdziwym miejscem do życia jest raczej gościnna Skandynawia, to paradoksalnie wyręcza nas w przerażającym zadaniu postawienia diagnozy na temat naszego własnego kraju. Wyrywa nas ze snu, w którym staramy się utrzymać za pomocą rozmaitych, niekoniecznie zdrowych środków usypiających. Ale to tylko jeden z wielu, choć być może szczególnie jaskrawy dowód na to, że mityczne „zewnątrz” nie jest już takie jak dawniej i że jest to proces chyba nie do cofnięcia.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.