Publicystyka



Kiedy wolność ma znikomą szkodliwość społeczną?

"Fronda"| demokracja| Jerzy Giedroyc| Martin Robert| parlamentaryzm| Ptasie radio| Skandynawia| Solidarność| terapia szokowa| wolność| „Polsk riksdag”

włącz czytnik

Jeśli ktoś tego samego dnia uczestniczył w zebraniu Szwedów i Polaków ma wrażenie obcowania z dwoma gatunkami niebywale różniących się istot. W Polsce ani dom rodzinny, ani szkoła, ani kościół nie przygotowują nas do roli uczestnika partnerskiej dyskusji. Nawet jeśli wierzymy w demokrację, nie mamy pojęcia o podstawach jej funkcjonowania, a już z pewnością świat ludzi wolnych i równych nie jest dla nas naturalnym środowiskiem. Naszym naturalnym stanem jest podejrzliwość, głębokie przekonanie, że słowa znaczą co innego niż znaczą, że ktoś próbuje mnie oszukać i wykorzystać, że każde zebranie jest tylko przykrywką dla jakichś zakulisowych rozgrywek. W naszym życiu publicznym paranoja walczy o lepsze ze schizofrenią.

Nie możemy nawet marzyć o demokracji w państwie, jeśli nie jesteśmy w stanie wprowadzić demokracji do naszej kuchni, do parafialnej salki, klubu sportowego czy stowarzyszenia przyjaciół sikorki modrej czyli modraszki zwyczajnej. Czy z naszą tradycją narodową jesteśmy po prostu skazani na wieczną kontynuację tego makabrycznego pustosłowia? Wierzę, że nie. Konieczne są jednak społeczne naciski na rzecz wprowadzenia lekcji parlamentaryzmu do programów szkolnych i to już na dość wczesnym etapie, tak aby przynajmniej zacząć redukować powszechną obecność „polskiego sejmu” w naszym życiu.

Wszyscy śledzimy debaty naszych reprezentantów w Sejmie i wszyscy jesteśmy zmęczeni tym ciągnącym się bez końca reality show. Czasem, kiedy czytając kolejną wypowiedź jakiegoś posła czy posłanki mówimy ze złością „dom wariatów”, warto zadać sobie pytanie, czy umieliśmy przygotować nasze dziecko do partnerskich dyskusji, czy umielibyśmy poprowadzić w klasie zajęcia na temat przygotowania i prowadzenia zebrań, czy sami umiemy brać udział w dyskusji?

Nasze wielkie dyskusje o demokracji mają ograniczony sens, jeśli nie będziemy nawet próbowali walki z „polskim sejmem”. Wolność zaczyna mieć znikomą szkodliwość społeczną dopiero kiedy przestaje być chaosem. Ludzie urodzeni w wolnej Polsce kończą studia i zaczynają kariery zawodowe.  Wścieka ich „polski sejm”, mają dość tego ptasiego radia, czasem uciekają z tego kraju, powtarzając po przodkach mantrę, że tu się nigdy nic nie zmieni.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.