Publicystyka



PiS: media, Internet, cenzura

Bronisław Komorowski| Internet| Jacek Kurski| Jarosław Sellin| lustracja| media publiczne| Prawo i Sprawiedliwość| Trybunał Konstytucyjny| Zbigniew Romaszewski

włącz czytnik

Jak zarobić dużo pieniędzy i wykiwać sąd lustracyjny

Ustawa przewiduje sankcję: zakaz wykonywania zawodu na 10 lat. Sankcja ta jest w oczywisty sposób sprzeczna z Europejską Konwencją Praw Człowieka, która zakazuje pozbawiania kogokolwiek wolności słowa, a praca dziennikarza polega na wypowiadaniu się. Zakaz wykonywania zawodu dziennikarza, to ni mniej, ni więcej, tylko dziesięcioletni zakaz wypowiadania się publicznie. Ten pomysł w UE żadnym sposobem nie przejdzie.

Jeśli ktoś chce bardzo dużo i bez wysiłku zarobić, to powinien w sądzie okręgowym zarejestrować nową gazetę (np. pod tytułem „Latające Ślimaki”) z sobą w roli redaktora naczelnego, a następnie nie wypełnić oświadczenia lustracyjnego. Rejestracja gazety w sądzie to wypełnienie jednego druczku i znaczki opłaty sądowej za 30 złotych. Trzeba poczekać, aż zostanie się ukaranym zakazem wykonywania zawodu dziennikarza i zaskarżyć tę decyzję do Trybunału Praw Człowieka Strasburgu. 50 tysięcy euro odszkodowania ustawi nas finansowo na długie lata.

Jest i drugie zastosowanie tego patentu. Sąd lustracyjny odmówił lustracji Henrykowi Karkoszy i paru innym osobom. Teraz lustrować będzie musiał, jeśli chętni do autolustracji wypełnią ten druczek i zapłacą 30 złotych.

Internauto, wylegitymuj się

Zgodnie z ustawą nie wolno mi, jako redaktorowi naczelnemu, zamieścić żadnego materiału dziennikarza ukaranego zakazem na 10 lat. Szkopuł w tym, że nie tylko w naszej internetowej gazecie, ale i w wielu mediach tradycyjnych, znaczna część tekstów przesyłana jest przez Internet. Dzisiejsi dziennikarze bardzo często mieszkają w innych miastach a nawet krajach, niż wychodzi gazeta. Jeżeli dostaję tekst podpisany Jaś Kowalski, to skąd mam wiedzieć, że nie podpisała się tak ukarana zakazem Ania Kwiecińska? Muszę to sprawdzić. Muszę kazać na przykład Mariannie Dembińskiej przyjechać z Mediolanu albo Staremu Wiarusowi z Sydney i wylegitymować się dowodem osobistym. Ale by była kupa śmiechu! Ale to jeszcze nic, bo to Polacy. Ale jak mam zmusić do legitymowania się Davida Kilgurda z Kanady albo Pawła Szeremieta z Rosji? Nie chcę nawet słyszeć odpowiedzi, gdzie oni mają polską ustawę.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.