Publicystyka



Polska po 25 latach: A. Wróblewska - Pamiętnik wie lepiej

III RP| Janusz Czapiński| pamiętniki| Polska Kronika Filmowa| prawda historyczna| PRL| RWPG| stan wojenny

włącz czytnik

Z badań tych wynika, że 62 proc. rodaków uważa np., że pogorszyła się publiczna służba zdrowia, czyli że w PRL-u była lepsza. Akurat trafiłam na zapis z 1986 roku kiedy po wypadku samochodowym – byłam pasażerką nie kierowcą, ze złamanym nosem i wstrząsem mózgu korzystałam z publicznej opieki.

- „Ktoś życzliwy odwiózł mnie maluchem na pogotowie – zapisywałam – tam lekarz spytał czy była utrata przytomności. Kiedy usłyszał że była, przyjął to z wyraźną ulgą i poradził jechać do szpitala karetką. Ale karetek nie mieli, więc pojechałam dalej maluchem. W szpitalu praskim lekarka wpadła w złość, że pogotowie robi jej świństwo podsyłając chorych, a u nich przecież nie ma neurologii. Przy szyciu rozciętego czoła nawymyślała mi, że obcieram oko do którego nalała mi jakiejś gryzącej dezynfekcji. Zostawili mnie w szpitalu, pielęgniarka na chirurgii, kiedy zobaczyła moją zabandażowaną twarz mruknęła ze złością – już się zaczyna. Bo właśnie zaczynał się ostry dyżur. Od rana nic nie jadłam, a była już 15,30. Trzy pielęgniarki kolejno prosiłam o coś do picia, żadna nie przyniosła. Na sąsiednim łóżku jakaś pani daremnie prosiła kilka razy o kawałek ligniny albo waty.”

62 proc Polaków myśli że w tamtej Polsce była lepsza służba zdrowia. Młodzi nie pamiętają, a wiedzą że dzisiaj jest źle. Ale starsi wiedzą przecież jak wyglądały szpitale w PRL-u, jak przychodziło się tam z własnymi lekami i z własną ligniną, a bez paru złotych salowa nie ruszyła palcem. Jak od piątej rano ustawiały się przed przychodniami kolejki po numerek, nie tylko do specjalistów a lekarstwa które mogły pomóc sprzedawano tylko za dewizy w „Peweksach”. Należy sądzić, że młodsi nie wiedzą, a starsi wyrzucili z pamięci to co im nie pasowało do nastroju.

Jeszcze w 1986 roku pisałam swój pamiętnik w brulionie „z odzysku” – wyrwałam pierwsze zapisane kartki jakiegoś zeszytu po dzieciach.

- Grubszych zeszytów nie można nigdzie dostać – usprawiedliwiałam się – zresztą zeszyty  rozprowadza się głównie w szkołach.

O tym jak się zdobywało, a nie kupowało wszelkie dobra mówiono akurat dużo po upadku PRL i w tej materii, gdyby padło pytanie – czy zaopatrzenie jest lepsze czy gorsze, Rzeczpospolita, ta bez Ludowej, na pewno by wygrała. W moich zapiskach mnóstwo miejsca, rzecz jasna,  poświęcałam zdobywaniu rzeczy i radości kiedy się udawało coś kupić. A pod koniec lat 80-ych także o szukaniu chętnego do jakiejś rzemieślniczej usługi. Przyszły lata wielkiej inflacji i za polskie pieniądze mało kto chciał pracować.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.