Publicystyka



Polska po 25 latach: A. Wróblewska - Pamiętnik wie lepiej

III RP| Janusz Czapiński| pamiętniki| Polska Kronika Filmowa| prawda historyczna| PRL| RWPG| stan wojenny

włącz czytnik

Dziś sklepy są przeładowane towarem, ale, jak zawsze, wielu ludzi narzeka na brak pieniędzy. Jednak nie ma w Polsce takich grup społecznych którym byt się pogorszył od tamtego czasu. Bardzo nierówno, ale poprawiło się wszystkim. Biedy się nie pamięta, starsi wolą wspominać jak pojechali na wczasy pracownicze za darmo. Jednak na co dzień żyło się inaczej.

- Odwiedziłam robotnika zakładów mechanicznych w domu – pisałam w pamiętniku o bohaterze swojego reportażu z Rzeszowa  w 1987-ym roku – a tam bieda aż piszczy. Na mieszkanie czekają dziesięć lat, mieli propozycje ze spółdzielni, ale nie stać ich na wkład. Gnieżdżą się w jednym pokoju, dwójka dzieci śpi razem, oni na wersalce obok. Wc na korytarzu, myją się we wspólnej kuchni.

To nie był żaden ewenement. A przecież w badaniu na temat zmian w ćwierćwieczu blisko połowa pytanych w sondażu uważa, że pomoc dla ludzi w trudnej sytuacji była dawniej większa.

Ogólne zadowolenie z życia deklaruje połowa zapytanych. To nie jest zły wynik, a składa się niego zarówno materialna jak i cywilizacyjna odmiana rzeczywistości. Także świadomość, że znaleźliśmy się po lepszej, zamożniejszej stronie świata. Bo chociaż tylko 26 proc. wolność wskazało jako zaletę III RP, to nie znaczy że nie ceni sobie życia w wolności. Bo, jak słusznie zauważył prof. Janusz Czapiński w „Gazecie Wyborczej”– jeśli ktoś jest wolny to nie przywiązuje do tej wartości większej wagi.

Z paragrafu – wolność największe wrażenie zrobiła na mnie zbitka swoich zapisków w pamiętniku z obchodów 1-go maja w 1982-gim roku w Warszawie, z tym co obejrzałam w ówczesnej Polskiej Kronice Filmowej. Stare kroniki przypominają dziś różne telewizje, nie pamiętam w której z nich puszczano  kawałki z radosnych pochodów ludzi pracy w tymże dramatycznym roku.

U mnie w pamiętniku 2-go maja 1982:  -  Na oficjalny pochód poszli w Warszawie ci co musieli – różni funkcyjni i partyjni. Zwyczajni ludzie poszli gremialnie na msze do kościołów na 10-tą a potem na manifestacje. Spod katedry ruszył wielki pochód z transparentami i okrzykami. Poszłam na mszę z Baśką i Olą do żoliborskiego kościoła a potem pojechałyśmy na Krakowskie. Do  kościoła  Św. Krzyża i  pod Uniwerek nie mogłyśmy się przecisnąć, ale widziałyśmy tam wielką  manifestację, a poza barykadą z milicyjnych bud widać było też ten oficjalny pochód z czerwonymi sztandarami. Oprócz wizji, miałyśmy fonię – na lewo krzyczeli: „MO-gestapo”, „Wałęsa”, „wojsko z nami” itp., a na wprost z megafonu płynął miodowy głosik speakerki – „właśnie przechodzą zakłady akumulatorowe…” Albo – „oto idzie studium cyrkowe z Jedlinka”. Chwilami miałam serce w gardle, bo wiedziałam że tam ze studentami idą moje dzieci a ten tłum napierał na milicyjny kordon… Z pochodu dzieci przyniosły flagi biało-czerwone z domalowanymi znakami Polski walczącej, opowiadali, że ludzie wyciągali oficjalne flagi i malowali na nich te znaki, albo „Solidarność”. Ci co stali w oknach, machali im i płakali. Kordon milicji miał bronić, żeby z oficjalnej manifestacji nikt nie przenikał do tej drugiej. Na plac Zwycięstwa puszczali tylko z przepustkami.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.