Publicystyka



Pożeracze danych, czyli prywatność w sieci

Constantine Kurz| Edward Snowden| facebook| Frank Rieger| Google| Jarosław Makowski| Microsoft| podsłuchy| prywatność

włącz czytnik

Zdaniem Constantine Kurz i Franka Riegera to niebezpieczne zjawisko: „Udostępniając nasze dane, oddajemy część władzy nad sobą w ręce organów państwowych, przedsiębiorstw i innych podmiotów. Ich przekazywanie jest równoznaczne z utratą wielu obszarów prywatności – oznacza, że nasze zachowanie można przewidywać, kontrolować i podporządkowywać obowiązującym normom. Świadczenia, które otrzymujemy w zamian za udostępnione przez nas dane, są w większości krótkotrwałe i powierzchowne. Często są to wyłącznie cyfrowe oszustwa. Zamazany obraz rzeczywistych kosztów powoduje jednak, że za pomocą narzuconej nam przez sieć waluty w postaci ujawnianych przez nas danych faworyzujemy i tolerujemy wszelkie modele biznesowe oraz koncepcje bezpieczeństwa, na które nigdy w życiu nie wydalibyśmy prawdziwych pieniędzy”.

Nasze dane są też dostępne dla instytucji państwowych. Łakomym wzrokiem patrzą na nie zwłaszcza funkcjonariusze organów bezpieczeństwa. A jak twierdzi prof. Zygmunt Bauman, śledczy mają dziś do dyspozycji tak dużo informacji o każdym, kto korzysta z telefonii komórkowej czy internetu, że oficerowie aparatu bezpieczeństwa państw totalitarnych nie śmieliby o tym nawet marzyć. Tamci musieli prowadzić żmudną pracę, aby przeanalizować poczynania każdego obserwowanego człowieka. Dziś wielu dobrowolnie dostarcza nawet wrażliwe informacje, np. o swoim stanie zdrowia. A wykorzystując telefony komórkowe, smartfony czy tablety można precyzyjnie odtworzyć mapę miejsc, w których byliśmy.

Kurz i Rieger polemizują z opinią, że służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, przytłoczone nadmiarem danych, dysponują wiedzą tak wielką, że w praktyce nikomu ona już nie zagraża. Jest wręcz przeciwnie: dzięki tej ogromnej ilości danych w każdej chwili można przygotować precyzyjny profil dowolnej osoby. Świat, w którym każdy, kto nocą przekroczył pustą jezdnię na czerwonym świetle, otrzyma mandat, bo zostanie zidentyfikowany przez wszechobecne kamery i systemy oparte na danych biometrycznych, zbliża się wielkimi krokami – ostrzegają autorzy „Pożeraczy…”.

Jak się bronić przed powszechną inwigilacją i sprowadzaniem internautów do roli bezwolnych trybików w machinie marketingu? Kurz i Rieger udzielają na to pytanie raczej miękkiej odpowiedzi, co można uznać za najsłabszy punkt ich książki. Sugerują np. korzystanie z pseudonimów, zwracanie uwagi na regulaminy usług i dywersyfikację narzędzi, z których korzystamy. W ten sposób rozdzielalibyśmy tropy, które po sobie zostawiamy. Ale nawołują przede wszystkim do cyfrowej dojrzałości, świadomego korzystania z internetu i jego zasobów. Wskazują też na potrzebę zachowania zdrowego kompromisu między tym, co konieczne, a tym, co dobre dla jednostki. Jak twierdzą, informacje w sieci to łakomy kąsek dla firm, ale też skuteczna broń: „To konsument decyduje o sukcesie lub porażce przedsiębiorcy poprzez sposób, w jaki posługuje się portfelem bądź swoją drugą walutą w postaci prywatnych danych. Dlaczego więc nie płacić tylko tam, gdzie traktuje się je z respektem?”

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.