Publicystyka



Skąd wzięliśmy nasz ustrój?

Józef Buzek| Józef Piłsudski| Kazimierz Kumaniecki| Konstytucja 3 maja| Konstytucja Marcowa| Przerwa Tetmajer| Stefan Bratkowski| Thiers| Władysław Grabski

włącz czytnik

Dlaczego przegrali?

Paradoksem jest, że uczestnicy ankiety Jaworskiego wsparli punkt widzenia wielkiego administratywisty. Włodzimierz Przerwa Tetmajer, dla nas – „Gospodarz" z „Wesela", malarz i poeta, dla historii Polski - współzałożyciel Polskiego Stronnictwa Ludowego, w latach 1911-18 poseł PSL do parlamentu wiedeńskiego, wiedeński dawny współpracownik Buzka (wiceprezesa Koła Polskiego w tymże parlamencie), słowem, polityk z pełnym doświadczeniem, opowiadał się za modelem amerykańskim. Odczytywał przesłanki decyzji sejmu jednoznacznie: "Izba posłów miała właściwie za zadanie stworzyć taką Konstytucję, która by nie dopuściła do utworzenia silnej władzy wykonawczej. (...) Konstytucja 17/III 1921 zadanie to spełniła, a spełniła je za pomocą przerzucenia wszystkich kompetencji władzy wykonawczej i ciała kontrolującego na Izbę posłów. (...) Rząd sam nie jest rządem niezależnym. Ministrowie są tylko niewolnikami stronnictw (...) Słyszy się często i czyta w gazetach wołanie o silny rząd. Konstytucję jednak pomyślano w ten sposób, aby nigdy nie było możliwym utworzenie silnego rządu".

Podobne stanowisko zajęli czołowi polscy uczeni-prawnicy: prof. Kazimierz Kumaniecki (ojciec), wybitny prawnik-administratywista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. Stanisław Starzyński, znakomity, zapomniany dziś doszczętnie konstytucjonalista, kolega Buzka z Uniwersytetu Jana Kazimierza, i prof. Stanisław Kutrzeba, największy z naszych historyków państwa i prawa polskiego. Dokładnie to samo wynika z wypowiedzi innych wielkości prawniczych, czy to samego Jaworskiego, czy prof. Antoniego Peretiatkowicza, świetnego znawcy teorii państwa i prawa, konstytucjonalisty przynajmniej pamiętanego dzięki swym podręcznikom. Oto opinia samego Jaworskiego:

"Któż więc w Rzeczypospolitej polskiej będzie rządzić? Większość stronnictw reprezentowanych w Sejmie. Gdybyśmy mogli mieć nadzieję, że wybory wydadzą stałą i zwartą większość, rzecz przedstawiałaby się inaczej. Nie sądzę jednak, żeby znalazło się wielu, którzy by żywili tę iluzję. Życie parlamentarne Polski należy raczej przewidywać jako łańcuch tworzącej się i rozpadającej przypadkowo większości. A większość ta będzie naprawdę wszechwładna. Rząd będzie tylko jej narzędziem, bo większość może każdej chwili wyrazić mu nieufność. Nie ma też widoków, aby Rząd mógł być obiektywnym, bo jego zupełna zależność od większości zmuszać go będzie do czynienia wszystkiego, co będzie mogło ową większość utrzymać w dobrym humorze".

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


justin | 08-01-14 11:43
"Naśladując Konstytucję Marcową, miast podjąć tradycję Konstytucji 3 Maja, wszczepiliśmy odrodzonej państwowości te same choroby niemocy i korupcji, które dręczyły Francję lat 1875-1940 i Polskę lat 1921-1926 - za to z kosztami zbędnych powszechnych wyborów prezydenta bez władzy. Proponowałbym dlatego przygotować intelektualny zamach stanu - podejmując dyskusję nad tym, co dręczy i ośmiesza nasze państwo dzisiaj.
Stefan Bratkowski"
"Intelektualny zamach stanu" w zasadzie już się odbył, bo kiełkuje świadomość w
NARODACH , że zgodnie z konstytucją demokratyczną obywatel musi sprawować swą władze w państwie BEZPOŚREDNIO - to znaczy nie przez przedstawicieli władzy w silnie zrzeszonych partiach, które są - tylko amatorami władzy sprawującymi - władzę narodu. Naród może więc sobie tylko pomarzyć o swojej władzy i o tym sądzę zaznaczył prezydent Komorowski w orędzie - mówiąc - "W Polsce są bieda i słabość".
Słabość NARODU, któremu ręce opadają z niemocy sprawowania władzy bezpośrednio - dodałbym .
pozdrawiam