Publicystyka



Spory wokół ugody z komunistami w końcu lat 80-tych XX wieku

Bronisław Geremek| Czesław Bielecki| fenomen Solidarności| Franciszek Blachnicki| Jacek Kuroń| Jan Lityński| komitet obywatelski| Krzysztof Wyszkowski| Lech Wałęsa| PRL| Solidarność Walcząca| stan wojenny| TKK NSZZ "Solidarność"| Wojciech Jaruzelski| Zbigniew Bujak

włącz czytnik

Tymczasem 17 lipca 1986 roku Sejm PRL uchwalił ustawę „o szczególnym postępowaniu wobec sprawców niektórych przestępstw”. Wypuszczono prawie wszystkich więźniów politycznych. Pozostali za kratami m.in. skazani za odmowę służby wojskowej czy więźniowie polityczni, którym postawiono zarzuty kryminalne (np. kradzież maszyny do pisania, na której pisano ulotki itp.). Gospodarka stanu wojennego pogrążała się w coraz większym kryzysie i komuniści zostali zmuszeni do ogłoszenia amnestii, aby ograniczyć izolację ze strony państw zachodnich oraz uzyskać zniesienie amerykańskich sankcji, m.in. dostęp do kredytów. Amnestia postawiła również w nowej sytuacji opozycję.

Na spotkaniu Lecha Wałęsy z TKK NSZZ „Solidarność”, które miało miejsce 29 września, powołana została jawna Tymczasowa Rada NSZZ „Solidarność”. Struktury Związku ujawniano także w regionach, natomiast przedstawiciele zakładów pracy rozpoczęli składanie do sądu wniosków o rejestrację Komisji Zakładowych. Na temat przyszłych działań „Solidarności” wypowiedzieli się główni doradcy związku i jego działacze.

Jeden z działaczy podziemnego kierownictwa mazowieckiej „Solidarności”, Jan Lityński, pisał: „Okazało się, że czołową siłą polityczną w kraju jest policja. Przesłuchania w więzieniach i aresztach, rozmowy z gen. Kiszczakiem i jego podwładnymi nie były tym, za co je braliśmy – rutynowymi działaniami policyjnymi, lecz przeciwnie – negocjacjami politycznymi”[9]. Następnie Lityński pytał: „czy jest to otwarcie, czy tylko kolejny manewr? (…)„Wszystko, co wiemy o komunizmie, nakazuje nie wierzyć. Tylko, że z tego zdroworozsądkowego myślenia nic nie wynika. Musimy, więc przyjąć, że tym razem jest inaczej, i zachowywać się tak, jakby to było rzeczywiste otwarcie”[10].

W dalszej części swego wywodu stwierdził: „Nikt nie ma wątpliwości, że nie można uznać za rozsądne działań zmierzających do powstania zbrojnego czy nastawionych na obalenie systemu. W systemie tym na razie musimy żyć, choć nie znaczy to bynajmniej, że musimy go kochać. I to wyznacza pułap naszych działań”. Wyjaśniając dalsze działania „Solidarności” podkreślił: „Moim zdaniem krok z naszej strony nie może być w tradycyjnym sensie radykalny. Jest to w tej chwili niepotrzebne”. Mówił o koniecznej „współpracy Polaków” i dodał, iż ta „współpraca jest po prostu konieczna. Zresztą nie szkodzi tu przypomnieć, że „Solidarności” zawsze o nią chodziło i z tej pozycji cały czas po 13 XII głosiła konieczność kompromisu z władzą, tyle że kompromisu uczciwego, a nie powszechnej i bezwarunkowej kapitulacji”[11].

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.