Świat



Julia Łatynina: Notatki z pola nie-walki

Chodorkowski| Dmytro Jarosz| Donieck| FSB| GRU| Krym| OBWE| Prawy Sektor| propaganda| Putin| Rinat Achmetow| Rosja| SBU| Słowiańsk| Ukraina| Ługański

włącz czytnik
Julia Łatynina: Notatki z pola nie-walki
Ukraińskie transportery pod Słowiańskiem. Źródło: Twitter

Przedstawiamy czytelnikom Obserwatora Konstytucyjnego ciekawą analizę sytuacji na Ukrainie pisaną przez znaną rosyjską pisarkę i dziennikarkę. Warto spojrzeć na wydarzenia za wschodnią granicą z nieco innej, niż nasza, perspektywy:

Donieck i Ługańsk to nie Ukraina i nie Rosja. To Sowietskij Sojuz.

Jakie państwo, taka operacja specjalna

13 kwietnia nowe władze Ukrainy rozpoczęły operację antyterrorystyczną. Zaczęła się ona od tego, że szef  Centrum Antyterrorystycznego przy Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy, Witalij Cyganok, naczelnik donieckiej milicji Konstantyn Pożydajew i gromada wysokich rangą funkcjonariuszy Alfy wybrali się do lasku pod Słowiańskiem. A pojechali tam z tego w pełni uzasadnionego powodu, że w lesie stały jednostki pancerne, a dowódca, Aleksander Szwec odmówił kontynuowania działań.

Przez czterdzieści minut przekonywali wojsko, żeby ruszyło się z miejsca, a po czterdziestu minutach na drodze pojawił się pickup z brezentową budą. Brezent odchylił się i ludzie z automatami, którzy siedzieli w środku, otworzyli ogień. Cyganok został ranny, a potem wyleciał z roboty. Bez szwanku wyszedł tylko Pożydajew, który zdążył rzucić się na podłogę samochodu. Wcześniej był szefem ochrony Rinata Achmetowa i dlatego miał większe doświadczenie bojowe od całej wierchuszki ukraińskich resortów „słabosiłowych”.

A najpiękniejsze jest to, jakimi samochodami generalicja wybrała się na operację specjalną. Alfa – mercedesem, a Pożydajew – swoim prywatnym audi. Jakżeby inaczej? To przecież Donieck.

I mercedes i audi oczywiście poszły w drzazgi. I to na oczach żołnierzy w transporterach opancerzonych, spijających tę scenę chciwym wzrokiem.

Ogniotrwałe wizytówki

20 kwietnia portal LifeNews poinformował, że Prawy Sektor napadł pod Słowiańskiem na nieuzbrojony posterunek drogowy. Nieuzbrojony posterunek drogowy tak skutecznie odpowiedział ogniem, że dwóch napastników poniosło śmierć, samochody spłonęły, a w spalonych samochodach znaleziono nietkniętą ogniem wizytówkę Dmytro Jarosza z Prawego.

Blogosfera eksplodowała, przypominając operację „Konserwy” – tę, gdzie Hitler zainscenizował napaść Polaków na niemiecką radiostację w Gliwicach, podrzucając na miejsce „walki” zwłoki zamordowanych niemieckich więźniów, przebrane w wojskowe mundury.

Muszę przyznać, że od początku miałam wątpliwości, czy to rzeczywiście „konserwy”. Po pierwsze zbyt szczegółowo to wszystko przygotowane, po drugie głupie, bo podkładać ogniotrwałe wizytówki do spalonych samochodów to już przesada, nawet jak na Federalną Służbę Bezpieczeństwa), a po trzecie, nie w stylu Kremla: w odróżnieniu od skrupulatnych Teutonów, którzy zawsze wszystko robili własnymi rękami, Putin, jak go nauczyli w KGB, woli wyręczać się miejscowymi „bojownikami o wolność”.

Poprzednia 1234 Następna

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.