Świat



Żurawski vel Grajewski: Bezpieczeństwo przede wszystkim

korupcja| modernizacja| NATO| Pussy Riot| Putin| Rada Europy| Rosja| Ukraina| USA| WTO| Zimna Wojna

włącz czytnik

Oczywiście, że politykę wschodnią należy robić także w Brukseli, problem polega na tym, że nie tylko w niej. Instrumentarium unijne jest pomocnicze, ale nie jest ono główne. Skonfliktowanie Niemiec z Rosją skutkuje sytuacją jaką mamy, niezależnie od polityki polskiej. Niemcy wyprzedziły Polskę i to one są liderem w sporze o Partnerstwo Wschodnie. Naciski na Ukrainę i na Janukowycza w kwestii Tymoszenko czy w Euro 2012 to była inicjatywa prezydenta Niemiec. Natomiast słaba reakcja UE mimo dobrych stosunków obecnego rządu z głównym hamulcowym tej reakcji – Niemcami, świadczy o tym, że owe dobre stosunki nie przekładają się na możliwości realnego działania. Czy gdyby stosunki były złe – jak za rządów PiS – UE na kryzys ukraiński zareagowałaby jeszcze słabiej? Słabiej to znaczy jak – udawałaby, że nic się nie dzieje? Przecież to nieprawdopodobne? Jaka jest zatem wartość dodana „budowania relacji z tymi, którzy coś mogą”?

Czy samozwańczy eurorealiści czy też raczej eurosceptycy nie znajdują się w szpagacie, kiedy domagają się większego zaangażowania Unii Europejskiej w kwestii polityki zagranicznej i chcą ostrzejszych sankcji wobec Rosji, a z drugiej strony żądają powrotu do Europy narodów?

Jestem zdania, że z Unii Europejskiej, w takim rozumieniu instrumentum politycznego, nic nie będzie. Hasło „więcej Europy” chętnie bym poparł, gdybym wiedział, że jest skuteczne. Proszę zauważyć, że traktat lizboński nie doprowadził do wzmocnienia aspektu wspólnotowego Unii Europejskiej, tylko do wzmocnienia systemu mocarstw. W polityce liczy się siła, oczywiście nie tylko w rozumieniu siły militarnej, ale wszelkiej siły. Unia Europejska tej siły nie posiada, ponieważ nie ma obywateli. Są obywatele formalno - prawnie, ale nie w duchu republikańskim, uznający tę konstrukcję za ich własną. Nikt nie będzie ginął za flagę Unii Europejskiej, tak jak wielu ginęło i gdyby zaszła potrzeba jestem przekonany, że nadal by ginęli za flagę biało-czerwoną.

Trzeba rozróżnić retorykę od rzeczywistości. To, że Liga Narodów była bezsilna nie oznaczało, że w interesie Polski leżało głoszenie tego. Podobnie obecnie nie jest opłacalne ponoszenie kosztów bycia demonstracyjnie złym Europejczykiem. Dlatego Polska wysyłała kontyngenty do Czadu, Konga, Mali i tam gdzie będzie potrzebna w ramach Unii. W zamian za to oczekuje poparcia politycznego na kierunku wschodnim, gdzie oczywistym jest, że poparcie wojskowe nie będzie istotne, bo go w ogóle nigdy nie będzie. Konstrukcja wojskowa Unii jest konstrukcją, zmierzającą do rozstrzygania problemów walk plemiennych w Afryce Subsaharyjskiej. Reszta jest retoryką.

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.