TK



Ewa Łętowska: Trzeba się umieć postawić

Adam Szpunar| aktywizm interpretacyjny| amicus curiae| ETPC| KRS| Michał Królikowski| SSP "Iustitia"| subsumpcja| Trybunał Konstytucyjny| ustawa o Trybunale Konstytucyjnym| wymiar sprawiedliwości

włącz czytnik

Myślę, że to był akurat bardzo dobry pomysł ­„Iustitii”. Ale tu potrzeba równowagi, proporcjonalności. Bo ani administracja (minister) nie może mieć nazbyt komfortowo z prezesami, ani nie powinniśmy promować sądokracji, państwa w państwie. Jesteśmy w demokracji i każda władza jest częścią mechanizmu i nie da się stworzyć raju dla jednej. Tu podwyższanie kultury współistnienia i współdziałania jest działaniem organicznym, które po prostu musi wyrosnąć. Jest nieuniknione.

(…)

K.M.: W tym formowaniu sędziego jest również kwestia relacji „mistrz – uczeń”, której dziś w sądownictwie nie ma.

Pamiętam doskonale, gdy robiłam aplikację, to się poczytywało za zaszczyt, jak się poszło na kawę i można było słuchać, co oni opowiadają. Pamiętam, gdy w podobnych okolicznościach z drżeniem serca zadałam pytanie Wielkiemu Sędziemu Jerzemu Ignatowiczowi „Proszę Pana, czy to jest tak, że jak sędzia ma sprawę, to on najpierw tak myśli, jak tę sprawę rozstrzygnąć, a potem sobie szuka w przepisach, czy na odwrót?” To był dla mnie wtedy problem!

K.M.: Czy Pani Profesor jest zwolenniczką tego, żeby sąd się do końca tłumaczył w uzasadnieniu, np. w sytuacji, gdy mamy pięć koncepcji prawnych tłumaczyć dlaczego piąta, a nie czwarta?

Nie. Bez przesady. Ja bym pisała w ten sposób, aby zasygnalizować czytelnikowi z wyższej instancji, że widziałam różne rozwiązania, ale je wyeliminowałam, bo w danej sytuacji trzeba wybrać inne. Pisać jednak należy krótko, ale za to „gęsto”. To trudne i tego niestety nie uczą ani na studiach, ani na aplikacji. Odpowiedzialność to umiejętność uczytelnienia swoich racji. Nawet nie dlatego, aby kogoś do nich na sto procent przekonać, ale aby zademonstrować, że się o różnych rzeczach myślało i że się je, orzekając, przewidywało. W Trybunale Konstytucyjnym byłam ogromną orędowniczką pisania o skutkach orzeczenia Trybunału(…) Aby podkreślić, że nie zrobiono, czy nie napisano czegoś bezmyślnie, tylko celowo i z perspektywą jakiegoś dalszego ciągu. Chodzi o projekcję wizji, którą miał orzekający, gdy idzie o skutki jego orzeczenia. I oczywiście może się później okazać, że sąd działający po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego dojdzie do wniosku, że ta projekcja była nietrafna, gdy idzie o skutki. Proszę bardzo, to wtedy się w tym „następczym” wyroku sądu pisze, że te skutki są inne, i wtedy jest otwarta droga do tego, żeby orzec nie stosując się akurat do tego, co tam wynika z orzeczenia Trybunału. Proszę zwrócić uwagę, jaki tu jest mechanizm: przy takiej konstrukcji uzasadnienia przyjmuję, że się mogę mylić, ale jednocześnie chcę ujawnić jak myślę. Uczytelnienie tych racji zwiększa wiarygodność decyzji. To jest to, o co Pan Sędzia Markiewicz pytał, czy sędzia w uzasadnieniu musi opisywać wszystkie pięć koncepcji istniejących w danej kwestii? Nie musi. Ale musi przynajmniej pokazać, że brał je pod uwagę, bo wtedy to zwiększa wiarygodność wyroku: brał pod uwagę, tylko odrzucił.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.