TK
Jak polskie elity oswoiły populizm
elity| Paul Taggart| PiS| Platforma Obywatelska| polityka wykluczenia| populizm| Robert Barr| Samoobrona| Stan Tymiński
włącz czytnikDychotomiczna forma debaty publicznej nie tylko pozwala przedstawiać siebie i przeciwnika jako monolity, ale daje możliwość ukrywania niejednoznaczności używanych pojęć i proponowanych rozwiązań. Pozwala ich używać do mobilizacji jednych wyborców bez antagonizowania innych. Tylko naprzeciw „szaleńców z PiS” aptekarz z małego miasteczka w Zachodniopomorskiem, warszawski prawnik i Jan Kulczyk są jedną grupą zwykłych ludzi, którym się udało; tylko w zestawieniu z „partią zdrady” bezrobotny stoczniowiec, głodujący historyk i prezes SKOK są po prostu patriotami.
Jeżeli rzeczywiście jest tak, jak piszą Smilov i Krastev, że warto używać pojęcia populizmu, bo lepiej niż jakiekolwiek inne potrafi uchwycić „naturę wyzwań z jakimi mierzy się liberalna demokracja”, naturę zmniejszającej się atrakcyjności rozwiązań liberalnych, to w przypadku polskiego niekonsekwentnego populizmu widać to jeszcze bardziej. Inaczej bowiem, niż twierdzą liberalni krytycy populizmu istotą polskiego populizmu nie jest „otwieranie liberalnych tabu” i dążenie do „polityki wykluczania” kolejnych mniejszościowych grup, ale ciągota do unieważnienia polityki w ogóle[10].
Populizm jest bowiem przede wszystkim ruchem kulturowym, dążeniem do odrzucenia establishmentu, polityka jest jego narzędziem, gdyż polityka jest ucieleśnieniem działania establishmentu z jego niezrozumiałymi rytuałami właściwej konsumpcji bezy, skomplikowanymi procedurami, prawem, które nie gwarantuje sprawiedliwości, niespełnionymi obietnicami itd. Populiści nie mogą tak po prostu wejść do polityki, prowadzić business as usual, bo stracą zaufanie tych, dla których polityka to świat establishmentu przeciwko któremu protestują.
Elity PiS i PO zrozumiały to i zaproponowały polaryzację – rzeczywistość bezustannie nadciągającej katastrofy, która wymaga ciągłej mobilizacji. Takim językiem nie da się długo rozmawiać o polityce. I rzeczywiście kosztem polaryzacji było przelanie się konfliktu na pole moralności. Dotyczy on już nie spraw politycznych – podatków, redystrybucji, polityki gospodarczej, ale moralności – patriotyzmu i zdrady, uczciwości i obłudy, dobra i zła. Stąd już tylko krok do politycznego użycia symboli religijnych i politycy PO i PiS ten krok zrobili.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Eurosceptycyzm - wróg, czy odbicie w krzywym zwierciadle polityki i nauki
Klaus Bachmann: Populista, czyli kto?
Dwa oblicza populizmu
Annusewicz: Beton słabnie, sufit pęka
E. Wnuk-Lipiński: Polska mała apokalipsa
TK o postępowaniu lustracyjnym wobec sędziego i sędziowskim immunitecie
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.