TK
Kryzys demokracji liberalnej – czy czeka nas raczej liberalizm bez demokracji czy też demokracja bez liberalizmu?
Andrzej Lubowski| Angela Merkel| Arabska Wiosna| demokracja| demokracja liberalna| Francis Fukuyama| Podemos| Portugalia| prawa człowieka| Putin| traktat lizboński| traktat z Maastricht| Viktor Orbán| wolny rynek
włącz czytnikPrzyczyny kryzysu opinii publicznej z pewnością są liczne i nie da się ich sprowadzić do kilku najbardziej rzucających się w oczy. Mimo wszystko, zacznijmy od pierwszych trzech. Jedna z nich już została przytoczona: brak wielojęzykowej sfery publicznej dla obywateli wszystkich państw członkowskich przekłada się na pewną arogancję prawodawców, a co za tym idzie Komisji Europejskiej, którzy zadowalają się sztuczną złożonością prawnego żargonu w „brukselskiej angielszczyźnie“ i kalkami z niego w językach narodowych – w miejsce destylowania treści przedstawianych projektów i tym samym brania za nią osobistej odpowiedzialności. „Demokratom nieliberalnym“ zbyt łatwo jest mówić o utracie suwerenności i zdolności samostanowienia. „Liberałom“ od „reguł europejskich“ jest jeszcze łatwiej powoływać się na reguły, które niewielu rozumie i których nikt nie tłumaczy. Choroba ta przenosi się także niżej, hermetyzuje się język polityków narodowych i samorządowych, a także tradycyjnie obywatelskiego trzeciego sektora. Zrozumienie, o co chodzi, często wymaga od zwykłego zjadacza chleba specjalistycznej wiedzy – lub sprowadza się do efektownych haseł i internetowych „memów“.
Druga przyczyna jest paradoksalna: to nadmiar treści w debacie publicznej. Bez sensownego kształtowania sfery medialnej zaczynamy mieć do czynienia z fałszowaniem pluralizmu przez konkurencyjność. Sensacja sprzedaje się świetnie, ale gwarancję sprzedaży i zainteresowania reklamodawców mają również „media tożsamościowe“, które utwierdzają grupę odbiorców w ich poglądach nawet za cenę braku obiektywizmu… Ponadto każda opcja, wewnętrzna czy działająca z zagranicy, ma okazję wyłożyć środki na promowanie własnego punktu widzenia. Takie kształtowanie ma miejsce w kilku „dojrzałych demokracjach“, takich jak Francja czy Niemcy, za pomocą np. dotacji prasowej faworyzującej rzetelne dziennikarstwo i jakościową publicystykę. W Polsce trudno na razie sobie wyobrazić, jaki poziom społecznego zaufania do władz należałoby osiągnąć, by móc wprowadzić takie rozwiązanie. Inaczej poradziły sobie z tym Węgry, implementując rozwiązanie zbliżone do „obrazy uczuć religijnych“ z polskiego KK. Otóż krytykowanie władzy wiąże się z sutymi grzywnami, wystarczającymi, aby dany organ po kilku takich próbach nie mógł się już ukazywać.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
William Kristol: Ameryka musi pokazać swoją siłę
Władza polityczna i demokracja konstytucyjna. Na rzecz konserwatyzmu konstytucyjnych form ustrojowych
Bonum Commune: trzy uwagi o dobru wspólnym
Czy demokracja potrzebuje przeddemokratycznych, a nawet transcendentnych podstaw?
Dobre państwo. Czyli jakie?
W. Sadurski o imposybilizmie w Konstytucji RP
Remedium na kryzys demokracji
Nowa redystrybucja dóbr i praw
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.