TK



T. T. Koncewicz: Po co nam Europa?

członkostwo w UE| Donald Tusk| Konstytucja| Parlament Europejski| Polska| Rada Europejska| suwerenność| Unia Europejska| wspólnota europejska

włącz czytnik

Nowa wspólnota rzuciła wyzwanie państwu i jego suwerenności. Jej celem nigdy nie było (i nigdy nie będzie) zastąpienie państw, ale ich uzupełnienie tak aby państwa lepiej mogły służyć potrzebom swoich obywateli i sprostać wyzwaniom globalizacji, z którymi nie mają szans poradzić sobie same. Na tym polega prawdziwy sens integracji europejskiej i według tego powinna być ona oceniana, zamiast mało pasjonujących intelektualnie sporów, czy Polska jest państwem suwerennym, czy nie. Europa tworzy nowy i dodatkowy, a nie zastępujący krajowego, poziom ochrony, który ma spełniać funkcje hamulca wobec nadużyć państwa narodowego i pozwalać unikać błędów pojedynczych państw. Argument z „Europa na to nie pozwoli” odegrał nawet swoją rolę w Polsce w okresie 2005 – 2007 r. gdy ówczesna większość parlamentarna kwestionowała pod hasłem „rewolucji moralnej” fundamenty demokratycznego państwa prawa jako element europejskiej kultury prawnej.

UE korzysta z kompetencji, których żadne z państw nie ma i właśnie po to została ustanowiona, aby nie stanowić prostego przedłużenia kompetencji państw. Europa stworzona przez państwa jest czymś więcej niż tylko prostą sumą kompetencji przekazanych przez te państwa. Projekt europejski emancypuje jednostkę, która żyje na granicy systemów i nigdy nie należy już wyłącznie do terytorium wyznaczonego granicami „swojego” państwa. Dzięki prawu europejskiemu obywatel jest chroniony lepiej przed własnym państwem, dokonuje nowych wyborów, poszerza swoją przestrzeń życiową i rzuca wyzwanie państwu, gdy te nie chce akceptować jego wyborów. To kluczowe spostrzeżenie, ponieważ ostatnie 10 lat ukazuje, jak państwo polskie ustami swoich urzędów i sądów bardzo często nie rozumie tej cywilizacyjnej zmiany.

Gdy przed urzędnikiem i sędzią staje obywatel, który w prawie europejskim widzi swoją „tarczę” przed dotąd omnipotentnym państwem, państwo w prawie chce widzieć tylko „miecz” do ukarania. W konsekwencji perspektywy jednostki („tarcza”) i państwa tradycyjnie rozumiejącego prawo jako narzędzie opresji w sposób dramatyczny się rozjeżdżają i wzmacniają uczucie alienacji tej pierwszej. Tak często eksponowane motto UE „zjednoczeni w różnorodności” oznacza także „zjednoczeni z różnorodności”. Kompromis pomiędzy konieczną jednolitością a niezbędną różnorodnością musi być poszukiwany w docieraniu się i negocjowaniu, a nie jak kiedyś na polu bitwy. Liczy się tylko, to co państwa mogą zrobić razem i co stanowi rozsądny kompromis vis- à- vis interesu wspólnoty. To nie jest tylko piękna figura retoryczna, ale coś co musi być stale i zawsze przypominane do znudzenia. Bycie wewnątrz oznacza przyjęcie odpowiedzialności za dobro wspólne i lojalną akceptację zasad wiążących wszystkich, które są egzekwowane przez niezależne instytucję.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.