Debaty



Mirosława Grabowska: Wierzący jak Polak

ateiści| katolicyzm| Kościół Katolicki| księża| Mirosława Grabowska| religia| wiara

włącz czytnik
Mirosława Grabowska: Wierzący jak Polak
Giuseppe Molteni: Spowiedź, Fondazione Cariplo. Foto: Wikimedia Commons

Kościół powinien być w większym stopniu otwarty na grzesznika. I nie odstraszać wątpiących, a nawet niewierzących – mówi prof. Mirosława Grabowska w rozmowie z Tomaszem Mincerem.

Tomasz Mincer: Do czego ludziom młodym potrzebny jest instytucjonalny Kościół?

Prof. Mirosława Grabowska: Kościół jako forma organizacji życia religijnego jest zawsze potrzebny ludziom. Wszystko jedno, czy jest to Kościół duży, mały, wspólnota wyznaniowa, sekta. Kościół rzymskokatolicki naucza, organizuje praktyki religijne, stara się – z różną skutecznością – kształtować postawy moralne, wartości. Przynależność pokoleniowa nie gra tu zasadniczej roli. Co natomiast ma znaczenie, to osobista religijność. Jeśli ktoś jest głęboko wierzący i systematycznie praktykuje, to instytucja Kościoła jest dla niego niezwykle istotna.

Odwrotnie zaś, gdy religijność jest „letnia”. Są też osoby, które same siebie określają jako wierzące, ale zupełnie nie praktykują. Mówi się o nich, że są believing without belonging. Wierzą, jednak nie czują, że podlegają konkretnej instytucji religijnej, że przynależą do jakiejś wspólnoty. W Polsce taka postawa nie jest rozpowszechniona: zarówno w skali całego społeczeństwa, jak i wśród najmłodszych badanych (18–24 lata) takich osób jest 7–8 procent i odsetek ten nie rośnie.

(…)

Dlaczego w większych ośrodkach miejskich wierzący mniej praktykują? Przecież w dużych miastach religijna „oferta” wydaje się bogatsza.

Po pierwsze, w tych miejscach jest też wyższy poziom wykształcenia i większy odsetek ludzi młodych. A te cechy (młody wiek i wykształcenie) religijności i jej praktykowaniu nie sprzyjają. Po drugie, oferta pozareligijna też jest bogatsza, a tempo życia jest szybsze niż w małych miastach czy na wsi. Po trzecie zaś, większa jest anonimowość. O ile na wsi ludzie widzą, kto poszedł na mszę, o tyle w mieście sąsiedztwo, a nawet rodzina nie są w stanie kontrolować i wyegzekwować odbycia praktyk religijnych.

Warto jeszcze wspomnieć o czymś, co nazwałabym „wzorcem niepraktykowania”. Od młodych ludzi, studentów, usłyszałam ostatnio, że przyznanie się do wiary religijnej często uchodzi za obciach. Istnieje więc presja otoczenia, która w środowiskach ludzi młodych i akademickich popycha w kierunku niepraktykowania.

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.