Debaty



System rządów w projektach i propozycjach. Zmiany konstytucji RP (część II)

włącz czytnik

Do maja 2013 r., kiedy to własną wizję nowej konstytucji przedstawiła Solidarna Polska, projekt Samoobrony był też tym spośród zgłoszonych propozycji reform konstytucyjnych, który szedł najdalej w kierunku prezydencjalizmu, choć nie lansował wcale konstrukcji typowych czy klasycznych dla prezydenckiej odmiany rządów. Prezydencjalizm, jaki z niego wynikał, nie jest bowiem w żadnym razie tożsamy z prezydencką odmianą rządów, zwłaszcza jeśli wzorcem tego systemu miałby być ustrój USA, a jedynie wyraża generalne przekonanie autorów zmian, że system rządów powinien zmierzać w kierunku prezydenta jako organu najważniejszego i — w jakimś sensie — centralnego. To przekonanie uzyskało uznanie właśnie w propozycji Solidarnej Polski, która — co trzeba podkreślić — była propozycją jedynie częściowej nowelizacji obowiązującej konstytucji i która formalnie również nie stała się projektem wniesionym pod obrady Sejmu, pozostając dokumentem partyjno-programowym. Niemniej warto, w skrócie, przybliżyć jego główne założenia właśnie z tej racji, że jako jedyny spośród wszystkich zgłoszonych propozycji, szedł on otwarcie w stronę systemu prezydenckiego, porzucając zarazem te elementy, które wiązały go jeszcze z systemem parlamentarnym (choć nie zawsze czynił to konsekwentnie).

Oryginalność i wychodzenie poza skalę wszelkich modelowych ujęć systemów rządów widać już w propozycji nowego zredagowania art. 10 konstytucji, gdzie zaproponowano nie tylko pozostawienie prezydenta jako podmiotu egzekutywy (co dla prezydenckich odmian systemów rządów jest skądinąd naturalne), ale również dopuszczono — za zgodą Sejmu — że będzie on organem władzy ustawodawczej. Wydaje się, że już w tym miejscu autorzy zgłoszonej propozycji zupełnie pomieszali konstrukcje klasyczne, nie wiedząc, na czym polega prawdziwy sens systemu prezydenckiego. Prezydencjalizm rozumieli oni jako proste wzmocnienie pozycji ustrojowej prezydenta, a nie sięgnięcie po wzorce prezydenckiego systemu rządów. Dość przecież przypomnieć, że dla tej ostatniej warunkiem niezbędnym jest restrykcyjne rozumienie podziału władz, tymczasem dopuszczenie możliwości funkcjonowania prezydenta jednocześnie w ramach dwóch władz (tj. wykonawczej i ustawodawczej) zupełnie podkopywało zasadę podziału, nie mówiąc już o jej równowadze (która w przeciwieństwie do podziału była w projekcie wprost zadeklarowana jako zasada ustrojowa — por. art. 10 ust. 1). W proponowanym nowym ujęciu art. 10 była jeszcze jedna rzecz, która nie zgadzała się zupełnie z podręcznikowym system prezydenckim, mianowicie pozostawienie dualizmu władzy wykonawczej. W dalszym ciągu bowiem propozycja przewidywała, że egzekutywa obejmowałaby Prezydenta RP i Radę Ministrów. To rozwiązanie znamionuje wręcz parlamentarny system rządów. Już choćby z tych względów, chociaż propozycja Solidarnej Polski szła najbardziej radykalnie w kierunku wzmocnienia pozycji konstytucyjnej prezydenta, to jednak nie można uznać, że opowiadała się za jednoznacznie prezydenckim modelem rządów. Jeśli już poszukiwać jakichś analogii, to raczej do systemu neoprezydenckiego w jego wariancie latynoamerykańskim, gdzie rzeczywiście wzmacnia się stanowisko prezydenta, ale nie czyni się tego adaptując wiernie model USA, tylko konstruując jakieś hybrydy ustrojowe, często dość przypadkowe, niekonsekwentne i niezborne.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.