Debaty



Zoll: Między prawem a sprawiedliwością

Andrzej Zoll| demokratyczne państwo prawa| Ewa Łętowska| Klub Inteligencji Katolickiej| Kornel Morawiecki| Magazyn Kontakt| Stanisław Zakroczymski| trójpodział władzy| Trybunał Konstytucyjny| ustawa o Trybunale Konstytucyjnym

włącz czytnik

Popularne stało się ostatnio nazywanie Trybunału trzecią izbą parlamentu. Komentatorzy mają przez to na myśli fakt, że sędziowie podejmują de facto decyzje polityczne. Takie głosy podnosiły się zwłaszcza po niedawnym wyroku w sprawie OFE.

To twierdzenie jest nośne medialnie, ale merytorycznie całkowicie bezzasadne. Trybunał nie jest trzecią izbą parlamentu, ponieważ w swoim orzekaniu nie kieruje się kryteriami politycznymi. Trybunał nie bada na przykład racjonalności rozwiązania przyjętego przez Sejm. Jedynym kryterium badania jest zgodność badanego aktu prawnego z aktem stojącym wyżej w hierarchii. Oczywiście zdarzają się sytuacje graniczne. Pamiętam, że w latach 90. mieliśmy sprawę, w której chodziło o kwestie budżetowe i gdybyśmy bardzo literalnie zaczęli stosować prawo, to wywrócilibyśmy kompletnie budżet państwa. Wówczas stanęliśmy na stanowisku, że stabilność budżetowa jest też wartością konstytucyjną i my nie możemy orzeczeniem doprowadzić do ruiny finansów publicznych. Bez pewnej minimalnej równowagi finansów państwa państwo nie może przecież funkcjonować, a co za tym idzie realizować swoich konstytucyjnych funkcji. Sprawy OFE dokładnie nie badałem, jednak sądzę, że w tym wypadku motywy wyroku były bardzo dobrze uzasadnione prawnie.

A czy nie można za upolitycznienie uznać udziału prezesa i sędziów Trybunału w pracy nad ustawą o nim samym?

Bardzo przykrym faktem jest dla mnie liczba kłamstw i półprawd, którymi posługuje się obóz rządzący w swojej batalii z Trybunałem. Jest absolutnie normalną praktyką, że ludzie, którzy znają się na danej sprawie, piszą wstępny projekt prawa na ten temat. Jeżeli mamy mieć ustawę o hodowli buraka cukrowego, to najlepiej, żeby ją przygotowali w Instytucie Buraka Cukrowego, bo oni się na tym znają, prawda? Niech projekt potem idzie do ministerstwa i niech ono dalej sprawę pilotuje, ale założenia muszą być zrobione przez ekspertów. Podobnie ze sprawą Trybunału. Poprzednią ustawę, w 1997 roku, też pisaliśmy w Trybunale Konstytucyjnym. Przecież nie dla siebie, bo ja i kilku kolegów, którzy ze mną pracowali, kończyliśmy kadencję. Pisaliśmy ten projekt na przyszłość. Nie mieliśmy inicjatywy ustawodawczej, wnosił ten projekt Prezydent, któremu go przekazaliśmy, ze swoimi własnymi poprawkami.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze