Państwo



Jak myśliwi w szkodę weszli

Jan Szyszko| myśliwi| NIK| Polski Związek Łowiecki| prawo łowieckie| Trybunał Konstytucyjny

włącz czytnik

O analogicznej sytuacji prawnej w innej sprawie (związanej z kościelnym majątkiem) wypowiadała się prof. Ewa Łętowska (5). Jesienią 2015 r. rzecznik prasowy PZŁ stwierdził, że „jeśli nic się nie zmieni, w styczniu (2016 – red.) myśliwi mogą stracić w Polsce prawo do polowania” (6). Teoretycznie więc od 22 stycznia 2016 r. w Polsce nie powinny odbywać się żadne polowania.

Ułatwić myśliwym, zaszkodzić środowisku

Jak doszło do tej kuriozalnej sytuacji? Grupa posłów-myśliwych z klubu PiS, zapewne licząc na niezawodność „maszyny do głosowania PiS”, w grudniu 2015 r. zgłosiła całościową propozycję nowego Prawa łowieckiego. Miała ona nie tylko zastąpić przepisy zakwestionowane przez TK, ale także ułatwić życie kolegom-myśliwym.

Dodajmy, że propozycja nowego prawa, zgłoszona jako projekt poselski, nie musiała być poddana publicznym konsultacjom. Wystarczy się w nią wczytać, żeby zrozumieć, dlaczego posłowie nie chcieli konsultować swoich pomysłów ze stroną społeczną.

Projekt przewidywał bowiem, po pierwsze, ustalenie listy zwierząt łownych ustawą zamiast rozporządzeniem ministra środowiska.

Spowodowałoby to „zabetonowanie” tej listy na wiele długich lat, bo przecież trudno racjonalnie oczekiwać, że dla skreślenia z niej zagrożonego gatunku ktokolwiek podjąłby inicjatywę ustawodawczą i przeszedł pełny proces legislacyjny. Tymczasem już od lat organizacje pozarządowe oraz Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska alarmują, że na liście zwierząt łownych znajdują się gatunki, których liczebność w ostatnich latach spadła drastycznie (zające, kuropatwy, niektóre dzikie kaczki).

Po drugie – wyraźne zapisanie w ustawie braku obowiązku wykonywania oceny oddziaływania polowań na środowisko.

Byłby to zapis wprost sprzeczny nie tylko z prawem europejskim (tzw. dyrektywą siedliskową), ale także z orzecznictwem polskich sądów. Wszystkie polowania sieją spustoszenie w przyrodzie, a polowania zbiorowe są prawdziwym jej demolowaniem, które porównać można do przejechania walca drogowego przez las. Ofiarami takiej demolki bywają nawet gatunki zwierząt objęte ochroną ścisłą, na których ratowanie instytucje europejskie, krajowe i prywatne wydają poważne kwoty. Argument o tym, że polowania nie wywierają negatywnego wpływu, a więc nie powinny podlegać ocenom oddziaływania na środowisko, jest nie do obrony.

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.