Publicystyka



Był sobie świadek...

kamienica| operat| podpis| prawo cywilne| świadek| wspólnota mieszkaniowa

włącz czytnik

Po drugie, nagle przypomniałam sobie jaki jeden fakt uwiarygodniał moją tezę. I to nie tezę, że Z nie podpisał dokumentów, ale tezę, że dokumenty podpisać X lub Y. Otarłam się o ten fakt, w pamięci, ale w krótkiej burzy, jaka się rozhulała w mojej głowie, kiedy sędzia zapytał o opinie i wnioski, tylko przypomniałam sobie ten fakt i nie uznałam wtedy, ze jest kluczowy.

Otóż, na tym kolejnym zebraniu, kiedy Y znów zażądał operatu i kiedy mu odpowiedziałam, że „oddałam temu, kto się podpisał i sprawą się zajmie prokurator”, Y, zwykle opanowany, spurpurowiał i wpadł w furię. Zaczął się miotać i odgrażać, aż inni go powstrzymali i ucichł, dość szybko zresztą, orientując się pewnie, że taka reakcja mówi sama za siebie.

Zapomniałam o tym… Ilu świadków, wychodząc z sali sądowej, przypomina sobie istotny dla rozstrzygnięcia fakt?...

Dzięki rozmowom z sędziami, nauczyłam się rozumieć konieczną różnicę między prawdą faktów i prawdą w sądzie – bez uszczerbku dla żadnej z nich. Po prostu istnieją dwie i jest to normalne. Ta pierwsza opuszcza salę sądową niewykryta, odchodząc wraz ze świadkami, którzy nie przypomnieli sobie na czas istotnych faktów, coś pominęli, nie przyszło im do głowy, że coś jest ważne. Rozumiem sędziów, jaki muszą mieć dylemat, próbując zbliżyć te dwie prawdy do siebie maksymalnie, na tyle, na ile pozwala im procedura.
*Autorka jest prawnikiem, który lubi trzymać się dwóch branż: prawa nieruchomości (przekrojowo przez cywilne, gospodarcze, administracyjne) i prawa sztuki (przekrojowo przez autorskie, prasowe i in..).

Blog o przekraczaniu granic

Poprzednia 4567 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.