Publicystyka



Da mihi factum

dochodzenie roszczeń| fakty| postępowanie uproszczone| pozew| roszczenia

włącz czytnik
Da mihi factum

Po walce z wpływem (który tradycyjnie znowu wzrósł o 20%) i rozpaczliwych czasem próbach rozumienia dlaczego niby miałbym zasądzić kwoty, których niektórzy żądają doszedłem do pewnego wniosku. To, czego brakuje w większości spraw to wyraźnego "rozebrania" sprawy na czynniki pierwsze, to znaczy wyraźnego wskazania przez występującego z żądaniem jakie fakty wywodzi, i jakie dowody na ich poparcie przedstawia. W punktach, i w jednym czy w dwóch zdaniach podane co dana strona twierdzi. Da mihi factum, jak to mówili starożytni Rzymianie (i renesansowi juryści). To pomogłoby wszystkim. Powód widziałby, czy przypadkiem o czymś nie zapomniał, no i czy dowody, które zgłosił pasują do faktów, które wywodzi. Pozwany mógłby wyraźnie zobaczyć co mu się imputuje, i jaki oręż przeciwko niemu wytacza. A sędzia z góry widzieć o co jest sprawa, na czym się opiera, i czy w ogóle warto się nią zajmować, czy z góry widać, że powództwo wniesiono nie mając do tego podstaw. Bo z całym szacunkiem, ale "kupiłem dług na kwotę 2.182 zł", albo "zapisałem sobie w księdze rachunkowej, że on jest mi winien 716,23 zł" to nie jest jeszcze podstawa faktyczna. To co najwyżej wyjaśnienie dlaczego wniosło się pozew. Podobnie stwierdzenie "zadłużenie wynosi 17.213,42 zł" to co najwyżej wniosek wynikający z faktów w sprawie, a nie fakt stanowiący podstawę roszczenia.

Wyraźne wydzielenie poszczególnych twierdzeń co do faktów będzie miało także inny pozytywny skutek... będzie można bowiem oczekiwać (a w razie potrzeby egzekwować) aby pozwany (a i odpowiednio powód) wypowiedział się jednoznacznie co do każdego z twierdzeń - czy je przyznaje, czy też mu zaprzecza.. Aby skończyło się odpowiadanie na pozew stwierdzeniem "zaprzeczam wszystkiemu, oprócz tego, co przyznaję" po którym następuje długa historia, którą można streścić w słowach "moi klienci uważają, że nie muszą płacić, bo czują się pokrzywdzeni". Trzeba będzie jednoznacznie napisać, czy się przyznaje, że zawarto umowę, że odebrano towar, że uzgodniona cena była taka, że płatność miała być w trzydzieści dni od otrzymania. Wtedy jasne będzie co jest sporne, i wymaga udowodnienia, a co jest niesporne. I może powstrzyma to co niektórych od zajmowania stanowisk niemożliwych do uwzględnienia w naszym jednopłaszczyznowym wszechświecie, bo opierających się jednocześnie na twierdzeniu, że nie było żadnej umowy i na zarzucie, że druga strona naruszyła jej postanowienia.

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.