Publicystyka



Długo, coraz dłużej

kontradyktoryjność| obrona| pełnomocnik| powód| przesłuchanie świadka| rozpoznanie sprawy| rozprawa| świadek

włącz czytnik

Ponownie jednak odbiegał od tego, o czym chciałem pisać.

Zacząłem od tego, że strony wydają się nie być zainteresowane tym, żeby zgłoszeni przez nie świadkowie stawili się na rozprawie. Wniosek o wezwanie świadka złożony - i już to nie jest ich problem. Naprawdę rzadko zdarza się, żeby świadek, który z jakiegoś powodu nie otrzymał wezwania, stawił się jednak do sądu, bo o rozprawie poinformowała go strona. Raz tylko czy dwa zdarzyło mi się, że strona powiadomiła sąd (czyli mnie), że zgłoszony świadek nadal nie otrzymał wezwania, a jest ono mu potrzebne do pracy. Parę razy natomiast słyszałem na sali rozpraw stwierdzenie, że wezwany na świadka syn, brat, a raz nawet małżonek nie stawił się, bo nie dostał wezwania. Czy naprawdę nie można było mnie o tym poinformować wcześniej? Albo przynajmniej zapytać go o to wcześniej, a nie "dzisiaj rano", żeby był jeszcze czas coś zrobić? Czy jak się już zgłosiło na świadków swoich "sąsiadów od 30 lat", to może warto by było zapukać do nich i zapytać, czy dostali wezwania, i czy nie trzeba ich do tego sądu zawieźć?

Inny problem dotyczy tego, że zdecydowanie zbyt często strona zgłaszająca świadka w ogóle nie interesuje się tym, czy zgłoszony świadek faktycznie mieszka pod podanym adresem, czy jest w stanie się stawić na rozprawę, a w skrajnych przypadkach - czy w ogóle jeszcze żyje. Bo o takim "drobiazgu" jak to, czy świadek faktycznie coś wie to już nie ma co mówić. Króluje bowiem zgłaszanie świadków w oparciu o założenie, że ma coś ze sprawą wspólnego, to pewnie coś o sprawie wie. To, że świadek nie ma "coś o sprawie wiedzieć" tylko ma posiadać wiedzę o faktach przez stronę wywodzonych jako podstawa jej twierdzeń jakoś nieczęsto się przebija do świadomości co niektórych. Efektem tego wszystkiego jest zaś z jednej strony to, że czasem dwa - trzy razy odraczamy rozprawę bo świadek nie odbiera wezwań, po czym okazuje się, że nie odbiera bo tam nie mieszka. Pół roku - rok w plecy, bo pan czy pani mecenas zgłosili jako świadka na poparcie ich twierdzeń człowieka, o którym nic nie wiedzą. Na tej zasadzie pewien pełnomocnik pewnego ubezpieczyciela zgłosił w pewnej sprawie na świadka pasażera samochodu sprawcy. Dopiero po paru nieskutecznych wezwaniach okazało się, że ów pasażer w chwili wypadku miał 8 miesięcy. Kiedy indziej wezwano na świadka, i nawet o mało co nie ukarano grzywną zmarłego, bo pan mecenas nie zastanawiając się zbyt długo zażądał wezwania na świadka osobę, która widniała na jakiejś starej umowie. No ale przecież to nie jego problem, on najwyżej napisze skargę na przewlekłość jak sąd zmarnuje za dużo czasu usiłując przesłuchać tego świadka.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.