Publicystyka



Długo, coraz dłużej

kontradyktoryjność| obrona| pełnomocnik| powód| przesłuchanie świadka| rozpoznanie sprawy| rozprawa| świadek

włącz czytnik

Do czego zmierzam? A do tego, że bardzo bym chciał, żeby wreszcie ci od stanowienia prawa na coś się zdecydowali. Albo mamy postępowanie kontradyktoryjne, i dowody przeprowadzają strony w obecności sądu, albo mamy inkwizycję i dowody przeprowadza sąd w obecności stron. Jeżeli to strony mają decydować jaki dowód chcą przedstawić, to niech same też ów dowód sprowadzą na salę. Czyli powiadomią świadka, w razie potrzeby przywiozą go, itd. Sąd może im co najwyżej wystawić urzędowy dokument nakazujący świadkowi stawienie się pod rygorem kary. A potem niech siedzą i zadają pytania. W końcu to ich świadek i to oni wiedzą, co on wie i co może na poparcie ich twierdzenia przedstawić. Jeżeli jednak mamy mieć inkwizycję to rola stron powinna ograniczać się do poinformowania sądu jakie ich zdaniem dowody są możliwe do przeprowadzenia, w tym kto może coś wiedzieć. Poinformowania, bez prawa domagania się, by sąd konkretny dowód przeprowadził, bo decyzja w tym przedmiocie winna należeć do sądu. Czyli koniec "wniosków dowodowych" które sąd uwzględnia albo oddala i jeszcze musi się tłumaczyć dlaczego tak zrobił. Jak inkwizycja - to inkwizycja.

Ech, rozmarzyłem się... ale wiem, że to nigdy nie nastąpi, bo panowie profesorowie proceduropisarze notorycznie chcieliby mieć ciastko i zjeść ciastko. Żeby było kontradyktoryjnie czyli szybko, ale żeby sąd też pomagał trochę tym, co sobie nie radzą. Żeby sędzia miał władzę, ale kontrolowaną, żeby od wszystkiego można się było odwołać. Żeby tak było dobrze dla wszystkich i szybko jednocześnie. Ech...
Sub iudice

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.