Publicystyka



Dowodziki poproszę

nakaz zapłaty| nota odsetkowa| odsetki karne| powództwo| wezwanie do zapłaty| wierzytelność| zadłużenie

włącz czytnik

Troszkę bardziej wyrafinowaną wersją „dowodu z wezwania do zapłaty” jest „dowód z noty obciążeniowej” i podobne do niego dowody z różnych „not odsetkowych” czy nawet „wezwań do uzgodnienia salda”. W powoływaniu się na nie lubują się w szczególności różnego rodzaju para- i półbanki oraz firmy telefonokomórkowe. Dokumenty takie przestawiane są oczywiście jako dowód istnienia zobowiązania, i to zazwyczaj jedyny. Bo nawet jeśli akurat dany pełnomocnik danego telekomu czy tiwisatu złoży kopię umowy (a nie zawsze to robią) to  okazuje się, że rzeczona kara umowna na którą wystawiono ową notę obciążeniową wynika z regulaminu promocji, tabeli zniżek, albo cennika, których oczywiście nie załączono. Czyli znowu jedyne co mamy to kartka, na której ktoś napisał, że pozwany jest winien 876,13 zł, co dowodzi tylko tego, że ktoś to napisał, a w żadnym wypadku tego, że faktyczne te pieniądze się powodowi należą. Bo to że firma telefonokomórkowa uważa, iż klient nie wywiązał się z umowy więc może go „obciążyć” należnością jeszcze nie oznacza, że faktycznie tak było, i że faktycznie zgodnie z umową należy jej się tyle, ile napisano. Bo równie dobrze mogliby napisać, że w związku z nie utrzymaniem aktywnej karty SIM przez okres promocji obciążają klienta obowiązkiem dostarczenia im worka pszenicy i koła od roweru. Moc dowodowa tego dokumentu byłaby dokładnie taka sama jak rzeczonej "noty obciążeniowej".

Jeszcze inną wersją oświadczeń wierzyciela o istnieniu długu są wszelkiego rodzaju „wyciągi z konta należności” czy „kalkulacje zadłużenia”, w tworzeniu których przodują spółdzielnie mieszkaniowe, wspólnoty i inni dochodzący opłat związanych z korzystaniem z lokali i im podobnych należności. Jest to zwykle wydruk, sporządzony i podpisany przez pracownika księgowości (albo i dwóch) w którym wyszczególniono pozycje „winien” i „ma” odnotowując naliczenia, wpłaty, potrącenia, rozliczenia i inne operacje księgowe. Taki wydruk jest w zasadzie nieodłącznym elementem pozwu o zapłatę należności związanych z korzystaniem z lokalu, niestety też często składany jako jedyny (no, może poza wezwaniem do zapłaty) dowód na poparcie roszczenia. I znowu należy zadać pytanie, czy faktycznie rzeczony wyciąg jest dowodem istnienia należności, i znowu też odpowiedzieć, że oczywiście, że nie. Jest to wyłącznie oświadczenie jakie kwoty naliczono jako zadłużenie i jakie wpłaty zaksięgowano na poczet jakich zadłużeń. Jest to oczywiście bardzo przydatne narzędzie przy ustalaniu tego, czego powód się domaga (i dlaczego aż tyle chce), ale samo z siebie nie wystarcza, by uznać roszczenie za udowodnione. Dlaczego? Ano to bardzo proste. To, że po stronie „winien” wpisano „566,78 zł” dowodzi tylko tego, że taką kwotę wpisano, nie zaś tego, że tyle właśnie się należy. Jeżeli zaś ktoś chce tą kwotę otrzymać winien przed sądem wykazać przede wszystkim to, że miał prawo taką kwotę sobie wpisać jako należną, a to oznacza przedstawienie dokumentów źródłowych - tych, z których wynika to, ile wynoszą opłaty, a zwłaszcza BO, czyli bilans otwarcia. Bo w to, co piszą księgowi nie zawsze można wierzyć... raz mi się zdarzyło trafić na wyciąg z konta lokalu sporządzony przez księgowego, który uważał, że jak sąd oddalił powództwo o zasądzenie należności za (chyba) korektę kosztów CO, to znaczy, że tę należność trzeba znowu zaksięgować jako dług na koncie lokalu, bo przecież nie została odzyskana. Odtąd sprawdzam dokładnie skąd biorą się wszystkie kwoty... i czy mają podparcie w dowodach...

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.