Publicystyka



Normy produkcyjne

obrońca| podsądny| repertorium| rozprawa| sędzia| uzasadnienie wyroku

włącz czytnik

Co więcej, taka "norma" odpowiada normie maksymalnie wyśrubowanej. Takiej, że nie ma już przy niej miejsca na czasowe zwiększenie wydajności w razie potrzeby. Przy której wszystkie zegary mają wskazówki na czerwonym polu i bardziej obrotów się podkręcić nie da, utrzymywanie takiego obciążenia przez dłuższy czas skutkować będzie ostatecznie spadkiem wydajności niezależnie od tego jak bardzo wzmocni się nadzór. Jeżeli jednak przyjąć obciążenie "ekonomiczne", takie przy którym osiąga się największy komfort sądzenia i najlepsze wyniki jakościowe to normę tę trzeba wyliczyć biorąc za podstawę nie 8 tylko 6 sesji po 10 spraw miesięcznie, a jeszcze lepiej 6 sesji po 8 spraw. W takiej zaś sytuacji ilość spraw możliwych do załatwienia miesięcznie na rozprawie wynosić będzie nie 40-50, a 30-40, albo i 25-30, czyli uwzględniając urlop itp realnie jakieś 350 spraw, a najlepiej jakby to było nie więcej niż 300. Taką ilość spraw wymagających rozpoznania na rozprawie - przynajmniej w realiach mojego, wielkomiejskiego wydziału cywilnego, należy traktować jako maksymalną ilość spraw, które mogłyby zostać przez jednego sędziego  rozpoznane w ciągu roku mniej więcej rzetelnie i bez nieuzasadnionej zwłoki. Jeżeli przydzieli się ich sędziemu więcej to nastąpi to ze szkodą albo dla jakości orzekania, albo dla długości trwania postępowania, a zapewne dla jednego i drugiego. Ja przez trzy kwartały dostałem do rozpoznania 461 spraw wymagających przeprowadzenia rozprawy. Do końca roku będzie ich pewnie jakieś 600. Wnioski nasuwają się same...

To, co mnie najbardziej boli to to, że całej tej sytuacji nie rozumieją ci, których sprawa najbardziej dotyczy. Ci obywatele, którzy na rozprawę czekają miesiącami, i przy każdej nadarzającej się okazji psioczą na sędziów, że są leniwi, nic nie robią i trzeba ich pogonić do pracy. A przecież przeciążanie sędziów pracą uderza najbardziej właśnie nie w sędziów, tylko w podsądnych, których pozbawia się w ten sposób w zasadzie prawa do rzetelnego rozpoznania sprawy. Bo o jakim rzetelnym rozpoznaniu może być mowa, jeżeli sędziemu na zapoznanie się ze sprawą zostaje w zasadzie kilkanaście czy kilkadziesiąt minut w przeddzień rozprawy, ponieważ wcześniej nie miał kiedy się tym zająć. Albo co gorsza czas na zapoznanie się z aktami przychodzi już po północy, w dzień rozprawy, po napisaniu "terminowych" uzasadnień. Co jakiś czas słychać skargi, że sędzia był nieprzygotowany, nie znał akt... i ja w te skargi wierzę. Bo niestety dopóki ktoś nie zrozumie, że nie można od sędziego żądać, by zajmował się jednocześnie setkami spraw, bo zwiększanie ilości następuje zawsze kosztem jakości to nic się w tej dziedzinie nie zmieni.
Sub iudice

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Stanisław Różalski | 13-10-14 19:34
wypowiedź jasna, precyzyjna, nie pozostawia złudzeń, tylko dlaczego najbardziej boli to to, że .... "całej tej sytuacji nie rozumieją ci, których sprawa najbardziej dotyczy. Ci obywatele, którzy na rozprawę czekają miesiącami, i przy każdej nadarzającej się okazji psioczą na sędziów, że są leniwi, nic nie robią i trzeba ich pogonić do pracy." Tego bólu nie rozumiem, bo niby kogo ma obwiniać Kowalski, w którego sprawie nie wyznacza się rozprawy przez rok ? Oczywiście, że sędziego, to jedyny znany adres i adresat. Czy Szanowny Pan Sędzia ma jakieś inne propozycje dla Kowalskiego ?