TK



J. Łukaszewski: Ezopie, cóż ty na to?

Anatol France| demokracja| kampania wyborcza| parlament| Paweł z Tarsu| równość praw| Szekspir| wybory

włącz czytnik

Wartość demokracji nie polega na tym, że poprzez rządy w gruncie rzeczy motłochu ujawnia się jakaś mityczna „zbiorowa mądrość narodu”, ale na tym, że jednostki wybitne mają równe z innymi szanse na zajęcie pozycji dającej korzyść zarówno im samym jak i zbiorowości. Szanse niezależne od miejsca urodzenia, pozycji społecznej rodziny, majątku itd. Sęk w tym, że w demokracji, szczególnie niedojrzałej, zdecydowana większość populacji uważa się lub chce być uważana za jednostki wybitne nawet przy ewidentnym braku podstaw ku temu. Kwadratura koła.

Demokracja niedojrzała, z jaką wciąż jeszcze mamy do czynienia w Polsce jest z definicji wroga autorytetom, których zajadłe niszczenie obserwowaliśmy w ostatnich latach jak i każdą próbę ich budowania. Autorytet jest naturalnym wrogiem, ponieważ obnaża różnice między ludźmi, tworzy hierarchię, wartościuje, sprowadza na ziemię bujających w obłokach beneficjentów idei równości, która sama w sobie będąc kłamstwem ratuje się coraz to dziwaczniejszymi autointerpretacjami.

Bazując na najniższych instynktach tłum obdarza każdego wybijającego się członka społeczności własnymi grzechami i wadami, bo uważa, że na tym polega „sprawiedliwość społeczna”. Będąc w gruncie rzeczy stwórcą buduje  jego wizerunek na swoje podobieństwo w celu jak najłatwiejszego zniszczenia go gdy zajdzie albo potrzeba, albo tylko stosowny moment. Musi tak robić, bo tylko takiej konstrukcji może się nie bać, zna ją od podszewki i wie gdzie są jej słabe punkty. Okiełznywanie strachu to wielka siła twórcza co znamy choćby z historii religii.

Ponieważ jest to tłum, stąd taka popularność wszelkich haseł populistycznych, które skutecznie dają sobie radę z racjonalnością w każdej niemal dziedzinie.

Badania socjologiczne przeprowadzone wśród naszych rodaków nie pozostawiają złudzeń. Zdecydowana większość z nas chętniej i szybciej uwierzy w informację złą, niż dobrą. „Wiarygodnym” staje się więc polityk głoszący złe wieści, nie zaś ten, który ukazuje nawet ewidentny sukces. Ruina szybciej przemawia do wyobraźni niż nowy dom. Strach maluje bardziej wyraziste obrazy, niż jego brak.

Nie ma w tym żadnej tajemnicy. Większość tłumu to nie są ludzie twórczy, cokolwiek pochlebnego by się o nich nie mówiło przed wyborami. Wiedzą doskonale, że zabrawszy się za budowanie czegoś nie tylko nie potrafiliby doprowadzić budowy do końca, ale po drodze popsuliby wszystko co się tylko da. Poprawiają sobie samoocenę sytuując innych na tym samym poziomie i wylewając im na głowę te same pomyje, których tak boją się ujrzeć na własnej.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.