TK



J. Łukaszewski: Ezopie, cóż ty na to?

Anatol France| demokracja| kampania wyborcza| parlament| Paweł z Tarsu| równość praw| Szekspir| wybory

włącz czytnik

Czy demokracja w ogóle tworzy takie szanse? Można powątpiewać.

Dlaczego więc wciąż jest „najlepszym z ustrojów”? Może dlatego, że wszystkim zapewnia komfort nieodpowiedzialności, gdyż przynajmniej w teorii odpowiedzialność biorą na siebie wyborcy, czyli nikt. A już na pewno można im tę odpowiedzialność przypisać.

Jak u France’a – „wszyscy udają, że rządzą i wszyscy udają, że słuchają władzy”.

Przyjmując taki tok rozumowania trzeba powiedzieć, że dzień wyborów jest dla wielu dniem swoistej traumy, gdyż zmusza ich do podjęcia decyzji, o której z góry wiedzą, że będzie nietrafna i usiłują zakrzyczeć tę myśl workami sloganów w nadziei, że za którymś z kolei okrzykiem sami w niego uwierzą, co zapewni im spokój ducha i złagodzi swędzenie sumienia.

Nie potrafią z głosowania zrezygnować powodowani przekonaniem, że jeśli oni nie pójdą, to pozostali zrobią coś, co miast obawą stanie się pewnością – wybiorą wariant najgorszy z możliwych. Idą więc dla złudzenia, że nie stanie się to wg nich najgorsze. Złudzenia, bo matematyka jest bezlitosna, ale jeśli się bardzo chce, można jej nie zauważać. Przynajmniej jakiś czas.

To właśnie z tej grupy najczęściej słyszy się kassandryczne wołanie o ratunek dla Ojczyzny zagrożonej przez hordy ciemnej masy wiedzionej patriotycznymi hasłami przez cynicznych  wodzów, o ratunek przed degradacją kraju i jego wizerunku na arenie cyrk… a nie – międzynarodowej itd.

Wołania kompletnie bezsensowne, bo niekonsekwentne.

Z jednej strony głoszące równość praw, a z drugiej na efekty tej równości narzekające. Jeśli bowiem uważa się ludzi za równych i mających równe prawa, to jakim czołem można się skarżyć na ich wybór? Przecież wybory to w rzeczywistości problem przedłożenia interesów jednych grup nad interesami innych. Nic nadzwyczajnego, demokratyczna norma.

Jeżeli w jakimś momencie historycznym interesy jednych biorą górę, to widać logika rozwojowa tego społeczeństwa właśnie tak nakazuje. A że reszcie to się nie podoba? To też norma. Nie ma co narzekać, tym bardziej, że narzekanie niczego nie zmieni.

A jednak trudno się z tym pogodzić. Można wręcz zauważyć, że demokracja to ustrój, z którego nikt nie jest zadowolony do końca. I to w zasadzie jedyne, co łączy ludzi w państwie kierującym się tą zasadą.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.