TK



Kto ich utrzyma, czyli o emeryturach

OFE| reforma emerytalna| wiek emerytalny| ZUS

włącz czytnik

Anachronizm

System dotychczasowy spełniał wymagania czasów, gdy należało udzielić pomocy na starość – najniżej zarabiającym. Był cennym politycznie wynalazkiem społecznym, który doradzili Bismarckowi inteligentni fachowcy – zdjął tym „ubezpieczeniem na starość” wiatr z żagli lewicowym i chrześcijańsko-demokratycznym przeciwnikom. Szedł za nim cały świat. Ale po niecałych stu latach, w społeczeństwach zamożnych i bliskich ogólnej zamożności, w społeczeństwach ludzi znacznie dłużej żyjących, państwowy system emerytalny stracił swoje ekonomiczne oparcie. Coraz większe pieniądze przychodziło ściągać z pracujących i zarabiających, a więc – wydawać coraz więcej pieniędzy przyszłych emerytów, by utrzymać dzisiejszych emerytów, czyli tych nie zarabiających już członków społeczeństwa. Zamiast, by emeryci utrzymywali się ze świadomie odkładanych przez siebie oszczędności – w części ściąganych w trybie przymusowym.

Dziś i w Polsce obciążenie budżetu państwa emeryturami przysparza mu deficytu, bez żadnej niegospodarności. Środki, przekazywane tzw. Otwartym Funduszom Emerytalnym (które są w rzeczywistości, mówiąc językiem fachowym, klasycznymi „funduszami zamkniętymi”), Unia Europejska zalicza do tegoż deficytu. A dopóki system emerytalny będzie przedmiotem działalności instytucji budżetowej, jest to po prostu nieuchronne.

Dlatego chcielibyśmy namawiać całą naszą zainteresowaną tematem publiczność na dyskusję – niezależnie od przedłużenia wieku emerytalnego.

ZUS jest właścicielem, nie my

Pominiemy tu liczby, informujące o skali przepływu pieniędzy w strukturze tych państwowych ubezpieczeń, chodzi o jego mechanizmy. Sąd Najwyższy odrzucił pretensje obywatela, który chciał poznać wysokość środków, zgromadzonych na jego koncie z jego wpłat, i który chciał rozporządzić nimi jak właściciel. Ci, którzy opłacają „składki”, czyli precyzyjnie mówiąc – podatki na rzecz systemu emerytalnego, nie są właścicielami wpłaconych pieniędzy. Całością zgromadzonych środków operuje ZUS jako ich właściciel. System nazywa się „ubezpieczeniem emerytalnym”, choć nie ubezpiecza od ryzyka strat. To ubezpieczenie od ryzyka biednej starości przerzuca ryzyko strat na system – może „ubezpieczony” pożyć dłużej niż spodziewana, przeciętna długość życia, a systemowi nie starczy na świadczenia dla niego. Jeśli „ubezpieczony” umrze wcześniej, „jego” pieniądze przepadają na korzyść systemu. Tymczasem żyjemy współcześnie znacznie dłużej i same podstawy ekonomiczne pionu emerytalnego ZUS (jak innych podobnych systemów emerytalnych) – załamują się kompletnie. To, co miało starczyć na pięć, siedem lat życia na emeryturze, będzie teraz miało starczyć na piętnaście, osiemnaście, a wkrótce i na więcej. Przy dotychczasowych założeniach bankructwo systemu jest nieuchronne. Bo nie starczy.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.