TK



Wybory do Parlamentu Europejskiego jako wybory drugiej kategorii

first-order elections| frekwencja| Jarosław Zbieranek| Karlheinz Reif| Marek Chmaj| Mikko Mattila| Palle Svensson| Parlament Europejski| PRL| second-order elections| Unia Europejska

włącz czytnik

Na wynik frekwencji wyborczej wpływ może mieć także zgranie terminów wyborów europejskich z innymi wyborami przeprowadzanymi w danym państwie (tzw. timing). Jak piszą M. Franklin oraz S. Hobolt, jeżeli wybory europejskie odbywają się krótko przed wyborami parlamentarnymi w danym państwie, przyciągają większą uwagę polityków oraz mediów, a wyborcy są bardziej aktywni. Można je wówczas traktować jako swoisty sondaż popularności partii politycznych i zapowiedź tego, co będzie się działo w wyborach do parlamentu krajowego. Trwałe stosowanie tego rozwiązania, a więc przeprowadzanie wyborów europejskich przed wyborami krajowymi, napotyka te same trudności, co skorelowanie terminów wyborów europejskich i krajowych. Kiedy jednak porównamy równoległe przeprowadzenia wyborów oraz sytuacje, w której wybory europejskie poprzedzają wybory krajowe, to widzimy, że lepsze efekty w zakresie frekwencji przynosi ta pierwsza opcja.

Termin, w którym odbywają się wybory europejskie, jest istotny nie tylko w kontekście terminu wyborów o charakterze first-order elections. Znaczenie może mieć także odpowiedni termin w kontekście pór roku. Planowanie wyborów podczas miesięcy letnich, czyli w wakacje, niekorzystnie wpłynie na frekwencję, ponieważ perspektywa wzięcia udziału w wyborach, a tym bardziej w wyborach second-order elections, zwykle nie ma wpływu na ustalanie planów urlopowych, co potem wiąże się z poważnymi komplikacjami związanymi z głosowaniem. Wybory do Parlamentu Europejskiego zawsze odbywały się w czerwcu, a „europejska” kampania wyborcza prowadzona była przed zasadniczym sezonem urlopowym, co nie powinno niekorzystnie wpływać na frekwencję. Ewentualnego rozważenia wymagałaby także hipoteza, na ile kampania wyborcza w tych wyborach prowadzona w trakcie wakacji ujemnie wpłynęłaby na zainteresowanie wyborców samymi wyborami, chociażby miały się one odbywać krótko po sezonie urlopowym. Umiarkowane zainteresowanie wyborców wyborami do PE, które wpływa przecież na traktowanie tych wyborów jak second-order elections, zostałoby jeszcze bardziej osłabione kampanią wyborczą pro-wadzoną przy obniżonej percepcji wyborców, korzystających z urlopów i chcących zupełnie odpocząć od codziennych problemów, pracy oraz zgiełku polityki.

Kolejnym czynnikiem wpływającym na frekwencję wyborczą — ale już nie z zakresu prawa wyborczego, a raczej politologii — jest zależność od tego, czy państwo członkowskie dopłaca do budżetu UE, co obniża wynik, czy też jest jego beneficjentem, co jest korzystne w kontekście partycypacji. Uzasadnieniem tego wpływu jest uzależnianie poparcia dla UE od przyczyn pragmatycznych, innymi słowy od finansowej opłacalności członkostwa. Przed wyborami europejskimi informacja o tym, czy państwo członkowskie jest płatnikiem czy beneficjentem budżetu UE, jest wykorzystywana przez eurosceptyków lub euroentuzjastów, co może powodować odpowiednio zniechęcenie lub zaangażowanie w sprawy europejskie, a tym samym zainteresowanie wyborami do PE. Mimo że Polska od momentu akcesji jest beneficjentem budżetu UE, to frekwencja w Polsce jest dość niska i w 2004 r. wyniosła zaledwie 20,87 %, a w roku 2009 — 24,53%. Polski przypadek jest argumentem na rzecz tezy, że nie w każdym państwie jest to czynnik istotnie wpływający na wysoką frekwencję wyborczą. Jednocześnie może budzić obawy jego negatywny wpływ na frekwencję, co w sytuacji, kiedy Polska stanie się płatnikiem, może spowodować, że relatywnie niska do tej pory frekwencja obniży się jeszcze bardziej. Z tą zależnością wiąże się kolejna okoliczność, która, zdaniem Mattili, wpływa na frekwencję wyborczą, a mianowicie poparcie w danym państwie członkostwa w UE. Oczywiście wysokie poparcie wpływa korzystnie na frekwencję w wyborach do PE.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.