Debaty



Rzeczpospolita dobrem wspólnym wszystkich obywateli

dobro wspólne| Europejska konwencja Praw Człowieka| integracja europejska| John Rawls| John Stuart Mill| Marek Zubik| służebność państwa| wierność| Wojciech Sadurski

włącz czytnik

Niemniej jednak policentryczność tego układu, jak i jego korzenie, sprawiają, że nie mamy do czynienia z klasyczną konstytucyjną federacją przeniesioną na poziom unijny. Wprawdzie normy wspólnotowe mają prymat nad narodowymi, nie wynika to jednak, wedle Weilera, z hierarchii normatywnej kompetencji władczej, a zatem kla­sycznej hierarchii władzy. W swej istocie europejski konstytucjonalizm opiera się nie na odgórnej hierarchii norm, ale na oddolnej hierarchii władzy.

Oczywiście taka wizja europejskiej integracji rodzi pewne problemy i dylematy. Rodzi przestrzeń dla sporów i prawnych potyczek przypominających znaną „banano­wą sagę”. Ponadto rodzi oczywiście również przestrzeń do różnic i sporów znacznie bardziej fundamentalnych. Wartości, jakie z tego wynikają, pozostają jednak wedle Weilera niewspółmiernie większe. Wyposażają europejski projekt w niepowtarzalną tolerancję dla „innego”, chronią ją przed niebezpieczeństwami, jakie niosły ze sobą państwa narodowe, zachowując jednak to, co w trosce o państwo, zawartą w nim wspólnotę i jej dobro wspólne, korzystne. Pozwalają także zachować wartość, jaką jest prawo do poszanowania wyborów dokonywanych w procesach demokratycznych na poziomie krajowym, co wiąże się z dopuszczaniem różnych demokratycznych rozwią­zań przyjmowanych w poszczególnych państwach, mieszczących się wszakże w fun­damentalnych standardach i wartościach, na jakich opiera się europejska integracja. To chyba najlepsze wyjście ze znanej pułapki demokratycznego deficytu. Wreszcie, przez zaproszenie do podporządkowania, a nie jego nakaz, oparta na takim modelu integracja stanowi, wedle Weilera, prawdziwie akt wolnego wyboru. Zgodnie z jego wizją, podporządkowanie specyficznemu europejskiemu konstytucjonalizmowi nie wynika i nie powinno wynikać z nakazu o konstytucyjnym (na poziomie europejskim) źródle, ale z zaproszenia i woli współpracy. Podporządkowanie to powinno być, choć być może to bardziej życzenie niż postulat: „autonomicznym aktem woli, nieprzerwa­nie odnawianym przy każdej okazji, aktem subordynacji w kwestiach zarządzanych przez Europę, subordynacji normie, która jest zagregowanym wyrazem woli innych, wyrazem ich politycznych tożsamości (...) Quebekańczycy słyszą: w imieniu narodu kanadyjskiego jesteście zobligowani do posłuszeństwa. Francuzi, Włosi albo Niem­cy słyszą: w imieniu narodów Europy jesteście zaproszeni do posłuszeństwa. W oby­dwu przypadkach konstytucyjne podporządkowanie jest wymagane. Kiedy akceptacja i podporządkowanie są dobrowolne, i to wielokrotnie, stanowią prawdziwy akt wolno­ści i emancypacji ze zbiorowej arogancji i konstytucyjnego fetyszyzmu: wspaniałym wyrazem Konstytucyjnej Tolerancji”.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.