Debaty



Zwodnicze uroki pokusy karania hate speech

demokracja| hate speech| hejterzy| Internet| media| mowa nienawiści| naruszenie uczuć religijnych| premoderacja treści| tabloidy| wolność słowa| zniewaga

włącz czytnik

Jakieś 50 lat temu, kiedy dopiero wkraczaliśmy w „wiek informacji”, Kanadyjczyk Marshall McLuhan powiedział, że elektroniczne media (wówczas – jesz-cze w erze przedinternetowej - najnowocześniejszym medium była telewizja) zrodziły globalizację komunikacyjną, w której „medium staje się przekazem”. Że miał rację, to widać. Internet jest wszak tylko środkiem, instrumentem, medium. A przecież charakter tego medium, jego transgraniczność, niezależność od rządów i hierarchii, wydaje się mieć większy wpływ niż sama przekazywana treść. Wokół Internetu i tego, komu przypadnie ta dziko dotychczas rosnąca jabłoń, ciągle toczą się wojny i podchody, których tylko próbkę mieliśmy przy sporze o ACTA. Ale w dyskusji pod hasłem „mowa nienawiści w Internecie”, w którą wpisuje się apel „Tygodnika”, pojawia się inne, podwójne nieporozumienie. Bo słowo w Internecie ma (jak na razie) identyczny prawny walor co słowo pojawiające się w gazecie, radiu czy telewizji. To, co występuje w Internecie, podlega więc identycznej prawnej ocenie jak to, co umieszcza się w innych mediach.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.