Publicystyka



Im więcej polityki, tym mniej pomyślności

Demokraci| dobrostan| FED| konflikt polityczny| Kongres USA| kryzys| Marina Azzimonti| partisan conflict| republikanie| Stany ZXjednoczone| Wielki Kryzys| wzrost

włącz czytnik

Krytycznym punktem badania było sprawdzenie, jaki był wpływ powiększenia w USA indeksu konfliktu międzypartyjnego o 72 punkty w okresie między I kw. 2006 r. a II kw. 2013 r. Okazało się, że prowadzi to do powiększenia długu publicznego poprzez większy o dziesiątki miliardów deficyt budżetowy, do obniżenia inwestycji prywatnych (w szczytowym momencie prawie o 10 proc.) oraz do zmniejszenia produkcji ogółem o ok. 1 proc. Gdyby przyszło komuś na myśl lekceważenie tego jednego procenta to, warto takiemu komuś uświadomić, że produkcja przemysłowa USA miała w 2013 r. wartość ponad 2 bilionów dolarów (2000 mld dol.), a zatem 1 proc. to niebagatelna równowartość ponad 20 mld dolarów. Kolejna konsekwencja natężenia konfliktu partyjnego to utrata w szczytowym momencie ponad 1,5 mln miejsc pracy. Zły wpływ walk partyjnych na stan gospodarki, a więc na warunki bytowania ludzi został zatem potwierdzony nie tylko w wywodzie logicznym, ale także na dość twardych liczbach.

Autorka opisywanego badania zauważa bardzo przytomnie i rozsądnie, że debata polityczna to niezbywalny element demokracji, w której (przynajmniej w teorii i tzw. długim okresie) wykuwane powinny być rozwiązania optymalne, albo przynajmniej nieco lepsze niż maść na szczury. Trudno zatem potępiać konflikt międzypartyjny w czambuł. Dr Azzimonti wskazuje, że tzw. „zdrowe” dyskusje o problemach państwa i narodu znajdowałyby odbicie w jej indeksie w postaci krótkookresowych (pojawiających się w czasie debat na kolejne ważne sprawy) wzrostów wartości indeksu konfliktu partyjnego. Po takim „chwilowym” wzroście indeks powinien opaść. Coś takiego jednak w zebranych przez nią danych nie występuje, a zamiast takich licznych, lekkich „wzmożeń” ujawnił się w ostatnich dekadach stały, uporczywy wzrost wskaźnika konfliktu, co oznacza, że politykom amerykańskim przestaje chodzić o naprawianie świata i wystarcza im samo „targanie się po szczękach”.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.