Publicystyka



O wartościach

Arystoteles| David Hume| dobro| Henryk Elzenberg| Immanuel Kant| Leszek Kołakowski| mit| Platon| Roman Ingarden| sprawiedliwość| Stefan Themerson| Tora| Władysław Tatarkiewicz

włącz czytnik

W swej rozprawie Leszek Kołakowski pisze „Wszystkie racje, w których zakorzeniona jest świadomość mitotwórcza […] są tedy aktami afirmacji wartości”[11]. Kołakowski dalej zwraca uwagę na szczególny charakter mitu i wartości, gdy powiada „Poczucie ciągłości wobec tradycji może, ale nie musi sprzyjać świadomości mitycznej. W trwałości mitów i w inercji konserwatyzmu jest zawsze pewna racja, którą wykryć należy. Wartości bywają przekazywane tylko przez dziedziczenie społeczne, to znaczy dzięki promieniowaniu autorytetu tradycji”[12] (podkreślenie moje – SM-T).

Podsumowując można – jak sądzę – zasadnie uznać, że wartości zakorzenione są w świadomości mitotwórczej, tych którzy jakiekolwiek wartości uznają za własne. Owo zakotwiczenie wartości w mitycznej wizji świata, jest równocześnie związane z ciągłością tradycji i jej autorytetem. Wszystkie te cechy sprawiają, że są wartości „bytami konserwatywnymi” z natury swej rzeczy. Celem wartości jest tworzenie niewidzialnej siatki bezpieczeństwa – ładu i porządku, którym wiemy czego możemy się spodziewać od Innego. Czy jest tak, że jak wiara w mityczny, religijny porządek świata – zwracam uwagę na słowo porządek – tak również wartości nie podlegają racjonalnej ocenie na mocy logicznego rozumowania?  Czy owo ludzkie, głębokie odczucie moralne – że pewne wartości są dobre, a inne złe – to tylko sprawa impresji i odczuć [Hume], czy też rozumu [Kant], co można by domniemywać z nazwy własnej szczególnego gatunku naczelnych homo sapiens.

3. Wartości – coś, co bardziej istnieje

Jakkolwiek Henryk Elzenberg  pisze, że „Wartość w sensie aksjologicznym” brzmi jak tautologia”[13], to jednak odwołuję się do tak sformułowanej tautologii, albowiem o tak pojmowanych wartościach przychodzi tu dyskutować. Wartości, o których jest tu mowa należą zatem do sfery ludzkich działań i postaw, które Arystoteles w Etyce nikomachejskiej nazywa „dzielnością etyczną, czyli cnotami” [14]. Dalej czytamy jest „cnota jako trwała dyspozycja, dzięki której człowiek staje się dobry i dobrze postępuje”, a w pojmowaniu Stagirity „Jest tedy dzielność etyczna pewnego rodzaju umiarem, skoro zmierza do środka jako swego celu. A dalej: błądzić można w sposób rozmaity (zło bowiem należy to tego, co jest nieograniczone, jak to już przypuszczali pitagorejczycy, a dobro zaś do tego co ograniczone), właściwie natomiast postępować można tylko jeden sposób; dlatego pierwsze jest łatwe, drugie zaś trudne; łatwo jest chybić celu, trudno cel ugodzić”[15]. Więcej powiada nam Arystoteles „W naszej tedy mocy jest zarówno dzielność etyczna, jak i jej przeciwieństwo, nikczemność.[…] Jeśli zaś od nas zależy zarówno postępowanie moralnie piękne i haniebne […] – to zależy też od nas, czy jesteśmy dobrzy, czy źli[16]. Jeżeli jest tak, że „człowiek przyczyną i sprawcą swych czynów”, jeżeli także człowiek zawsze stoi przed wyborem dobra lub zła – to owego wyboru dokonuje na mocy swego rozumu. Tę ludzką zdolność bycia zarówno dobrym lub złym miał pewnie Arystoteles na uwadze, gdy pisał do Aleksandra Wielkiego, gdy ten podbijał Persję „Ty na pewno zwyciężysz zło dobrem, nie uciekając się do zła[…][17].

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.