TK
Przegląd Sejmowy: Nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym z 25 czerwca 2015
dyskontynuacja| linia orzecznicza| Obywatelski Monitoring Kandydatów na Sędziów| orzecznictwo TK| Piotr Tuleja| Prezydent RP| sąd prawa| Trybunał Konstytucyjny| ustawa o Trybunale Konstytucyjnym| Wojciech Sokolewicz| źródła prawa
włącz czytnik5. Nowa ustawa poświęca osobny rozdział sędziom Trybunału – rozdział trzeci. Być może, rozdział o wyborze i statusie sędziów powinien być raczej drugi, poprzedzając chronologicznie regulację organów TK, ale oczywiście nie ma to merytorycznego znaczenia. W uzasadnieniu do projektu ustawy zwracano w tym zakresie uwagę na dwie kwestie: po pierwsze, na potrzebę „[...] sprecyzowania kryteriów kandydowania [...] oraz określenia transparentnej procedury wyłaniania osób, spośród których mogą być zgłaszani kandydaci”; po drugie, „adekwatnego do pozycji Trybunału uregulowania statusu sędziego”. Na podjęcie kwestii pierwszej złożyła się zła opinia o praktyce zgłaszania kandydatów przez grupy posłów identyfikujące się z określoną partią, a nawet klubem parlamentarnym (jeśli miał dość członków), czego konsekwencją było identyfikowanie samych kandydatów z daną partią lub opcją czy koalicją polityczną. Ponieważ wybór następuje większością bezwzględną (nie kwalifikowaną) i z trudem dochodzi do konsensu międzypartyjnego, przegrani oskarżają tę procedurę, a w efekcie Trybunał, o upolitycznienie, o czym świadczy m.in. wypowiedź prezesa PiS, że Trybunał Konstytucyjny „to czysto partyjna instytucja”, a nie była to jedyna tak jednoznaczna wypowiedź. Równolegle wiele instytucji społecznych, w tym zwłaszcza działających w Obywatelskim Monitoringu Kandydatów na Sędziów (OMKS), zaczęło się upominać o większą transparentność wyborów, weryfikację kwalifikacji i ogólnie pewien szerszy społeczny wpływ na ocenę kandydatów i procedurę ich wyłaniania. Ponieważ jednak istotniejsza zmiana mogłaby (i powinna) być wprowadzona w ramach zmiany konstytucji, w jej braku projekt ustawy balansował między owymi żądaniami społecznymi a konstytucyjnym wymogiem wyboru sędziów wyłącznie przez Sejm, który to wymóg pochodzi z 1982 r., gdy konstytucja PRL zapewniała jedynej wówczas izbie parlamentu swoisty nadzór nad Trybunałem (wówczas nie sądem, a zwłaszcza nie częścią władzy sądowniczej, którego to pojęcia w systemie kumulacji władzy nie było) m.in. poprzez powoływanie i odwoływanie jego członków. Ustawa z 1997 r. przyznawała prawo zgłaszania kandydatów grupom co najmniej 50 posłów lub — co chyba nigdy się nie zdarzyło, choć dawałoby nikłą szansę przynajmniej pozornej ponadpartyjności — Prezydium Sejmu. Projekt zakładał więc swoiste prawybory, w których kandydatów na kandydatów mogłyby zgłaszać wymienione profesjonalne instytucje prawnicze (m.in. rady wydziałów prawa, PAN, PAU, ZO SN i NSA, KRC i KRP, organy samorządów prawniczych) oraz — co istotne i wskazane w pierwszej kolejności — grupy co najmniej 15 posłów, a dopiero spośród tak przedstawionych kandydatów grupy 50 posłów i Prezydium Sejmu wyłanialiby kandydatów właściwych. Skoro posłowie (w liczbie 15) mogliby zgłaszać także kandydatów na kandydatów, to cała procedura byłaby raczej pozorem uspołecznienia procedury, bo to ci w praktyce byliby zapewne ostatecznie popierani i wybierani, ale ten system mógł też — odwrotnie — przynieść w drodze ewolucji rzeczywiste uspołecznienie całej procedury wyborczej. Projekt wywołał jednak wątpliwości. W jednej z ekspertyz wyrażono pogląd, że taka regulacja ustawowa narusza autonomię regulaminową Sejmu (art. 112), a zatem bez uprzedniej zmiany konstytucji jest z nią niezgodna. Przesądza bowiem o wewnętrznej procedurze sejmowej co do określenia jak (i przez kogo) kandydaci są zgłaszani. Argument ten byłby trafny, gdyby nie fakt, że ustawa (też dotychczasowa) już ingeruje w tę autonomię, określając ilu posłów musi liczyć grupa, która może zgłosić kandydata, i jaką większością sędziowie są wybierani (a ustawodawca nie czyni tego np. w stosunku do poselskiej inicjatywy ustawodawczej, pozostawiając swobodę regulaminowi). Nie całkiem można się z tym rozumowaniem zgodzić także dlatego, że konstytucja — przypisując danemu organowi uprawnienie decyzyjne — nie zawsze wiąże to z wyłącznością jego wniosku, nawet jeśli sama o tym nie przesądza. Tak jest np. w przypadku referendum, które zarządza Sejm (tyle jest uregulowane w konstytucji), a może to uczynić bądź z inicjatywy własnej (podmiotów sejmowych), bądź na wniosek Senatu, obywateli lub Rady Ministrów, o których to podmiotach jako wnioskodawcach nie wspomina się w konstytucji, a wskazuje na nie ustawa o referendum. Sejm nie musi tych wniosków o referendum akceptować ani też — przy wyborze sędziów — nie musi wybrać (a posłowie nawet nie muszą zgłaszać) kandydatów spośród osób desygnowanych przez „ciała obce”. Trudno też zgodzić się, że taka procedura prowadzi „do obejścia wyłączności kompetencyjnej” izby, bo jej kompetencja do wyboru sędziów nie została naruszona.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Ustawa o TK w Sejmie: wystąpienie prezesa Andrzeja Rzeplińskiego
Sejm uchwalił nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym bez części poprawek Senatu
Nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym już obowiązuje
K 34/15: 3 grudnia, ustawa o Trybunale Konstytucyjnym
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.