TK



Eurosceptycyzm - wróg, czy odbicie w krzywym zwierciadle polityki i nauki

Artur Wołek| Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy| eurosceptycyzm| Herman Van Rompuy| Parlament Europejski| torysi| UE| wspólnota polityczna

włącz czytnik

Inne pytanie w tej kwestii brzmi, w jakim stopniu reagowanie na krytykę chowaniem głowy w piasek i powtarzaniem frazesów typu „lekiem na problemy Unii Europejskiej jest więcej Unii Europejskiej“[7] jest wyrazem zwykłego braku zainteresowania obywateli działaniem UE, którego dowodem jest ciągle wzrastająca absencja w wyborach europejskich. Wreszcie, długotrwałe puszczanie krytyki mimo uszu wzmacnia prawdziwych ekstremistów i siły antysystemowe, gdyż daje im możliwość czerpania ze wzrastającej frustracji obywateli. Wszystkie wspomniane tu zjawiska – i wiele podobnych – można bez wielkiego wysiłku obserwować w dzisiejszej Unii.

Czy istnieje rozwiązanie?

Nie da się zaproponować zbyt radosnej i prostej odpowiedzi na proste pytanie, czy istnieje jakaś rada na bezkrytyczny charakter politycznej debaty w UE, do którego doprowadziło wypuszczenie dżina eurosceptycyzmu i jego zbyt częste wzywanie. Eurosceptycyzm ze wszystkimi swoimi wadami zapuścił twardo korzenie w dyskursie politycznym i stał się bardzo użyteczną bronią, a zatem iluzją jest spodziewać się, że politycy go porzucą. Płynna i problematyczna konceptualizacja tego pojęcia powinna jednak martwić naukowców i komentatorów, gdyż za jej przyczyną ma miejsce nie opisywanie i wyjaśnianie rzeczywistości, ale raczej jej wypaczanie. Dobrą nowiną w tym zakresie jest istnienie dwóch wskazówek prowadzących w słuszną stronę.

Pierwsza to powrót do rozważań teoretycznych, które powinny rozwinąć się w bardziej precyzyjną i użyteczną definicję eurosceptycyzmu. Uwagi o tym, czym jest eurosceptycyzm i jak go definiować tylko pozornie wydają się oderwane od rzeczywistości. Jak zauważył słynny włoski politolog Giandomenico Majone, „słowa mają znaczenie“[8], a w świecie polityki europejskiej jest tak w dwójnasób. Unia Europejska jako zorganizowana wspólnota polityczna dopiero bowiem powstaje i w żadnym razie nie da się jej postrzegać z perspektywy tego, co opisuje termin finality, jako już określony, utrwalony podmiot[9].

Po drugie, konceptualizacja eurosceptycyzmu nie ma istotnego znaczenia, o ile nie wychodzi od jasno określonych i uargumentowanych pozycji. Wyżej wskazano na dwa tego wymiary – osadzenie eurosceptycyzmu w kontekście stanowisk pozytywnie nastawionych do integracji europejskiej (i ich wyjaśniania) oraz w kontekście definiowania UE jako wspólnoty politycznej. Jak wspomniano, oba te wymiary określają jasne standardy definiowania i umożliwiają jakieś zakotwiczenie myślenia o eurosceptycyzmie, zwłaszcza w czasie. Nie ma więc większego zastosowania kategoria analityczna oparta na opozycji w stosunku do bieżącej trajektorii UE, burzliwie zmieniającej się co miesiąc. Dwa wymienione wyżej stanowiska dają pewne wskazówki, ale lista z pewnością nie jest wyczerpana. Dobrym pytaniem jest na przykład, czy instytucje UE i cały jej system decyzyjny odpowiada parametrom zakładanym w modelu liberalnej demokracji, czy może rzeczywistość UE opisują jakieś inne modele.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.