TK



Na wokandzie: Pomyłka sądowa – polska perspektywa

afera Dreyfusa| Ewa Gruza| HFPC| Mark Godsey| niewinność| pomyłka sądowa| sprawa Gorgonowej| tymczasowe aresztowanie| Zdzisław Kegel

włącz czytnik

Dlaczego więc przyznał się do zbrodni, której nie popełnił? Wiele wyjaśnia jego list nadesłany do Fundacji Helsińskiej (pisownia oryginalna):

 

„Dnia 11 listopada gliny przyjechali na bazę nie oznakowanym samochodem po sąśada Mariana Dź. i po brata na ponowne zeznańa ale brata ne było i wźeli mie ojca i tamtego najpierw sąśada co kręcił w zeznańach…powiedziałem to samo nie uwierzyli i zaczęło się straszenie nachóki potem przekupstwo było zimno a oni kazali śćągnąć wszystko do spodenek i śedzieć a było zimno trzęsłem się robili kawe szlugi, dali postrzelać z gloka 22 bez naboji obiecali moro policyjne kase i po wymuszonych siłą zeznaniach zaczeli straszyć, że będe dłużej śedział jak śę nie przyznam potem wźeli na pogotowie do psychiatry na ćękej bólźe i spodenkach potem prokurator straszyła że uderzy z całej siły jeśli się ne przyznam robiło śe ciemno wźeli na dołek do karcera kazali rozebrać na golasa i spać bez gaći i skarpet na ćękej roboczej bluźe bez niczego na dechach pod gryzącym kocem na ćękiem materacu przegniłym było straszńe ńewygodne zimno trzęsło mie dostałem po całym dniu głodówki tależ zimnej zupy nie zdatnej do jedzenia 2 bółki+kubek zimnej cherbaty bódzili co 2 godź i dawali zajarać…a ja muwiełem że to Piotr T z Tczewa jest sprawcą a oni swoje ż kłamie i wymósili siła zeznania...”.

 

Fakt przyznania się do winy przez osobę niewinną jest trudny do wyobrażenia, choć takie przypadki mają miejsce. Ich przyczyny mogą być rozmaite – począwszy od niskiej wytrzymałości psychicznej podejrzanego na presję i sugestie ze strony organów ścigania, kończąc na niezrozumieniu przez niego własnej sytuacji prawnej oraz nieuświadomieniu konsekwencji własnych słów. Z drugiej strony podkreślić należy, że wyjaśnienia rzekomych sprawców zawsze podlegają ocenie organów procesowych, które przyznanie się do winy niekiedy wciąż traktują jako królową dowodów.

Doktorantka UJ Anna Sowa, powołując się na badania Richarda A. Leo i Richarda J. Ofshe, przywołuje trzy wyznaczniki, dzięki którym można sprawdzić wiarygodność przyznania się do winy. Jej zdaniem, przymiot wiarygodności można przyznać takim wyjaśnieniom gdy: dzięki przyznaniu się podejrzanego możliwe jest odkrycie uprzednio nieznanego dowodu, gdy przyznanie się niesie informację o szczegółach czynu, które nie zostały upublicznione lub gdy zawiera bardzo dokładny opis czynu. (A. Sowa, „Przyczyny pomyłek sądowych” – Palestra 2002, nr 1-2).

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Konrad | 28-12-12 10:12
W artykule poruszone fundamentalne zagadnienia na których oparte jest funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Chodzi o prostą, ale podstawową sprawę - standard dowodów. I to jest problem który jak rak toczy nie tylko wymiar sprawiedliwości, ale przede wszystkim prokuraturę i służby policyjne. Również ważna jest kwestia odpowiedzialności zawodowej, która w przypadku prokuratury w praktyce nie istnieje. Dobrze by było, żeby z tym materiałem zapoznali się politycy i reformatorzy prawa karnego. Najwyższy czas ten wrzód przeciąć.

Kazimierz | 28-12-12 10:29
Panie Konradzie, próżne nadzieje - politycy nie czytają. To znaczy czytają, ale wyłącznie swoje własne wpisy na Twitterze, ewentualnie opinie o nich samych. Może to uogólnienie jest krzywdzące, al;e tylko niektórych. Większość polityków nie czyta materiałów źródłowych lub analitycznych. Nie wiem, czy dlatego, że taki jest ich (polityków) poziom, czy też stają się tacy, bo nie czytają.
Co do meritum - pełna zgoda. Szkoda, że politycy zlekceważyli wykład prof. Godseya w Trybunale Konstytucyjnym, chyba późną wiosną. Czasami żywe słowo - nawet w obcym języku - celniej trafia do świadomości, niż przekaz na piśmie. Wielka szkoda, że tamto wydarzenie przeszło bez echa. Nie było kamer, wozów transmisyjnych, sprawozdań prasowych. Media kręci coś innego, a politycy pędzą za mediami właśnie. Ciężka praca, jakiej wymaga zrozumienie tego, co porusza ten artykuł, a tym bardziej znalezienie lekarstwa na tego raka, jak Pan pisze, nie jest równie pociągająca jak skecze odgrywane w studio telewizyjnym przy kawie bądź herbacie. Dopóki politycy i reformatorzy nie zaczną kierować się bardziej instynktem państwowym i interesem obywatela, niż własnym wizerunkiem, dopóty takie artykuły będą próżnym wołaniem na puszczy.

Konrad | 28-12-12 10:45
Panie Kazimierzu, ma Pan rację, to są próżne nadzieje. Wszystko co Pan napisał, to niestety prawda.