TK



Tradycja i postęp, czyli o kłopotach Europejczyków z radzeniem sobie z problemami

Ancien Régime| chrześcijańskie korzenie Europy| federacja europejska| fenomen Solidarności| konserwatyzm| Reformacja| sekularyzacja| Unia Europejska

włącz czytnik
Tradycja i postęp, czyli o kłopotach Europejczyków z radzeniem sobie z problemami

Pakowanie się w tarapaty i próby wyciągania się z nich – oto stały rytm życia Europejczyków[1]. Podstawowym zaś źródłem tych kłopotliwych skłonności jest elementarna niedoskonałość ludzkiej natury w jej wymiarze intelektualnym i moralnym, połączona z niepokojącą łatwością zapominania o tym dość oczywistym ograniczeniu. Brak pokory wobec rzeczywistości to cecha zwłaszcza zwolenników postępu – jakobinów, komunistów, lewackich euroentuzjastów itp. Chcą oni wciąż przekształcać otaczający nas świat, nie dbając wcale o to, czy ich wizja tego, jak on powinien wyglądać, da się pogodzić z przyzwyczajeniami i potrzebami wspólnot, których życie chcą przeorać podług swego uznania. Kolejne wszczynane przez nich polityczne, społeczne i kulturowe zawieruchy mobilizują konserwatywnie nastawionych Europejczyków do dania im odporu i obrony tradycji. Niewiele jest procesów równie doniośle wpływających na istotę europejskiej polityki ostatnich paru stuleci i stanowiących tak duże źródło nieustającego fermentu intelektualnego. Wszystko też wskazuje na to, że nic się w tym względzie w najbliższej przyszłości nie zmieni.

Europejski kłopot z ego

Przez wiele stuleci wysokie mniemanie o sobie Europejczyków nie miało decydujących konsekwencji dla organizowania przez nich sobie porządku politycznego i społecznego. Popełniali wiele błędów w sferze polityki, ekonomii czy kultury, ale zwykle byli świadomi własnych ograniczeń. Chcieli zmieniać granice swoich państw, reformować system władzy, wprowadzać nowe rozwiązania gospodarcze – ale nie czynili tego w imię abstrakcyjnych teorii. „Ciemne” średniowiecze wykazywało pod tym względem dużo godnego uznania zdrowego rozsądku, również u zarania nowożytności wciąż go nie brakowało. Dlatego przez stulecia nawet dalekosiężne zmiany dokonywały się zwykle w obrębie dotąd istniejącego porządku, zaś jeśli sam ów porządek się przeobrażał, to na ogół ewolucyjnie.

Z czasem jednak Europejczycy za bardzo uwierzyli w siebie. Owszem, mieli ku temu pewne przesłanki. Rozlali się po całym świecie, z reguły dość łatwo narzucając mu swe zwierzchnictwo, widzieli też swój prymat kulturowy czy to w sferze organizacji życia zbiorowego, czy to w dziedzinie sztuki. Co prawda, mogli poprzestać na prostej konstatacji, że po prostu tak się szczęśliwie zdarzyło i wystrzegać się zbytniego zawierzenia we własną moc sprawczą. Bądź co bądź, mimo licznych sukcesów, wiele dziedzin życia trudno było uznać za spektakularne sukcesy: poczynając od poziomu bytu wielkich mas ludzkich i ich zależności od warstw względem nich wyżej stojących w hierarchii społecznej. Szkopuł w tym, że potrzeba dokonania niezbędnych korekt poczęła coraz częściej wyradzać się w pokusę, by różne aspekty rzeczywistości dopasować do teoretycznych założeń, nawet jeśli doświadczenie jasno wykazywało, że praktyka nijak się ma do abstrakcyjnych ideologii. Na domiar złego, owładnięci ideą postępu myśliciele i działacze nie chcieli bynajmniej poprzestać na mozolnej pracy „u podstaw” i zmianach wprowadzanych w życie krok po kroku. Coraz częściej poczęła im się marzyć zmiana totalna, wywrócenie całego porządku i na jego gruzach zbudowanie nie dość, że nowego, to jeszcze doskonałego. Słowem – zapragnęli rewolucji.

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.