Publicystyka



K. Mazur: Jarosław Kaczyński - ostatni rewolucjonista III RP

"Państwo i Prawo"| imposybilizm| Jacek Sokołowski| Jarosław Kaczyński| okrągły stół| pluralizm| PRL| Stanisław Ehrlich| Trybunał Konstytucyjny

włącz czytnik

Po trzecie, chcąc trwale zmienić polski system prawny należy wygrać wśród prawników wojnę o paradygmat, czyli powszechnie obowiązujący zespół poglądów i sposób myślenia. Nieprawdą bowiem jest, że Trybunał Konstytucyjny został zdominowany przez PO. Tak naprawdę od lat 90. nie rządzą nim politycy, ale pewna hierarchia wartości wyznawana przez elitę prawniczą zasiadającą w większości w Trybunale. Znowu celnie opisał to dr Jacek Sokołowski: „Jeśli sędzia TK miał dokonać interpretacji jakiegoś bardzo pojemnego przepisu, najbardziej go obchodziły opinie jego równie utytułowanych kolegów. Niewielkie znaczenie miała opinia polityków czy mediów”. Dla tego środowiska kluczowe znaczenie ma z kolei jakość użytej prawniczej interpretacji. „To jest bardzo charakterystyczne dla prawników w ogóle, a kompletnie hermetyczne dla laików – że człowieka ocenia się po rodzaju argumentacji, jakiej używa. Sędzia TK mógł po cichu, mniej lub bardziej świadomie, sprzyjać jakiemuś rozwiązaniu, ale musiał to uzasadnić zgodnie z regułami argumentacji prawniczej. I jeżeli dobrze uzasadnił, to koledzy byli gotowi przyznać mu rację, nawet jeśli nie zgadzało się to z ich sympatiami”. I to jest cel, który musi sobie stawiać każdy polityk, który chce trwale zmienić porządek prawny. Musi ustanowić nową elitę prawniczą, która byłaby w stanie używać kunsztownego sposobu argumentacji szanowanego przez całe środowisko. Takim sposobem argumentacji w trakcie „wojny o Trybunał” nie posługiwali się jednak ani Stanisław Piotrowicz, ani Marek Ast.

Po czwarte wreszcie, chcąc wypracować nową ustawę zasadniczą należy pozyskać do tego projektu szereg środowisk znajdujących się poza rdzeniem PiS-u. Przykład prac nad Konstytucją 1997 roku pokazuje, że była ona kompromisem pomiędzy „obozem Kwaśniewskiego” i „obozem Wałęsy”. Mazowiecki z kolei dołożył ważną cegiełkę proponując ostateczny kształt preambuły. Kluczowi wówczas aktorzy polityczni mieli zatem swój udział w wypracowaniu tego dokumentu. W efekcie miał on szerszy mandat, niż poparcie jednego tylko środowiska politycznego. Analogiczna praca musiałaby zostać wykonana tym razem. Wcześniej należałoby stworzyć warunki dla odbudowy silnej opinii publicznej niezależnej od państwa, gdyż sam Kaczyński uznaje ją za jeden z warunków istnienia państwa prawa. Konstytucja na miarę XXI wieku musiałaby zatem powstać w warunkach merytorycznej dyskusji przekraczając przynajmniej część obecnych podziałów.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.