Publicystyka



Peryferyjność – wyzwanie czy fatum?

dialog społeczny| dryf rowojowy| Europa| Jobbik| klientelizm| Michał Boni| model polaryzacyjno-dyfuzyjny| państwo| peryferyjność| republikanizm| Robert Putnam| Smer| teoria rządzenia| Tomasz Zarycki

włącz czytnik

Podkreśla to wyraźnie Jerzy Hausner, stwierdzając, iż kluczowym motywem budowania niektórych dokumentów strategicznych był wzgląd na absorbcję środków unijnych, a Narodowy Plan Rozwoju na lata 2004-2006 „był przygotowywany niemal wyłącznie jako preliminarz wydatków finansowanych przez Unię”. I dodaje:

 

„w praktyce oznaczało to, że cele rozwoju zostały nam podyktowane z zewnątrz, bo sami zrezygnowaliśmy z braku czasu i kompetencji z przygotowania koncepcji własnego rozwoju. (…) Energia została ukierunkowana nie na rozwój a na dostęp do unijnych pieniędzy”[8].

 

W dalszej części uwag, Hausner formułuje zresztą – co ważne – ideę „suwerennej myśli strategicznej” – jako swego rodzaju blokady przed podporządkowaniem się myśli strategicznej ośrodków zewnętrznych. Podkreśla jednak, iż „kwestia strategicznego przywództwa polega w znacznej mierze na kreowaniu dyskursu i ustanawianiu jego agendy”. A zatem raczej na świadomym koncentrowaniu debaty publicznej na wybranych tematach rozwojowych niż tylko na tworzeniu dokumentów strategicznych[9].

Wiąże się to także z pewnego rodzaju napięciem między administracją i stojącymi po jej stronie ekspertami a światem polityki. Autor znakomitego przeglądu strategii stosowanych przez obie strony Guy Peters podkreśla, iż w krajach, w których „planowanie uznawane jest za ‘właściwy’ sposób zarządzania sprawami publicznymi (…) kluczowe decyzje podejmowane są przez urzędników-planistów”, a zatem na politykę spada ciężar ewentualnego ich zablokowania – zwykle zbyt wymagający merytorycznie, by do tego doszło. Jego zdaniem „instytucje polityczne mają ogromne kłopoty ze zgromadzeniem argumentów kwestionujących efektywność planów traktowanych jako jeden z podstawowych mechanizmów alokacji zasobów publicznych”[10].

Można zatem powiedzieć, że w sprawie strategii doszło do podwójnego kompromisu. Partie polityczne nie tylko zaakceptowały założenia opracowane przez poprzednie rządy, ale przystały na zasadnicze przesunięcie władzy formułowania strategii na poziom urzędniczo-ekspercki, mając nadzieję na to, że nie będą rozliczane ze sposobu wydawania pieniędzy, a jedynie z wysokiego Wskaźnika Absorbcji. Widać to dziś zarówno w strategii legitymizacyjnej rządu Tuska, niezwykłej karierze „urzędniczej” minister Elżbiety Bieńkowskiej, jak i w braku ochoty partii politycznych do tego, by poważnie dyskutować o sposobach wydania środków z nowej perspektywy budżetowej.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.