Publicystyka



Skąd wzięliśmy nasz ustrój?

Józef Buzek| Józef Piłsudski| Kazimierz Kumaniecki| Konstytucja 3 maja| Konstytucja Marcowa| Przerwa Tetmajer| Stefan Bratkowski| Thiers| Władysław Grabski

włącz czytnik

Po co były te zamachy stanu?

Pamięć historyków i myślicieli politycznych przechowuje wspomnienie roku 1926 w Polsce i roku 1958 we Francji. My nie lubimy tego wspomnienia. Francja też nie. Dlatego pomija się milczeniem kompromitujący fakt, że w drugiej połowie XX wieku, w kraju o najwyższym poziomie kultury i cywilizacji, dopiero zbrojny zamach stanu położył kres paraliżowi państwa, a był to zamach stanu taki sam, choć bezkrwawy, jak ten, którego dokonał Józef Piłsudski w Polsce 32 lata wcześniej. Co więcej, umyka pamięci wyśmiany przez Anatola France’a w "Wyspie pingwinów" generał George Boulanger, jego "Chatillon". Boulanger był bez wątpienia kabotynem bez woli i zdolności decyzji; jego własny zwolennik w "Wyspie pingwinów" nazwał go niedołęgą, który "utonął we własnej głupocie". Zapewne słusznie. Ale Boulangerowi sprzyjały zdecydowanie, choćby tylko w Paryżu, oddziały policyjne, nie mówiąc już o armii, i jeśli nie doszło do próby zamachu stanu, to jedynie dlatego, że sam Boulanger się nie zdecydował. Potem uciekłszy zagranicę, popełnił samobójstwo na grobie swej ukochanej, uznano złośliwie, że „generał zginął jak porucznik”, i bulanżyści przegrali definitywnie. Ale naprawdę istotne jest, jakimi operowali oni oskarżeniami. Otóż wytykali ustrojowi Francji - korupcję i niemoc. A system sam produkował uzasadnienia dla ich programu - poczynając od afery zięcia prezydenta Grevy, który, wykorzystując pozycję u boku teścia, sprzedawał ordery.

Bulanżyści atakowali polityków en bloc: chcieli "republiki dostępnej", z jedną tylko izbą parlamentu (!) i władzą wykonawczą, niezależną od izby. Przegrali, stosunków francuskich nie zmienili. Korupcja kwitła nadal, afery na tym tle i skandale powtarzały się z cykliczną regularnością. Kierować państwem z perspektywą podejmowania istotnych jego problemów podczas kilku miesięcy władzy oznaczało istną ekwilibrystykę polityczną. Prawda, Francja owego czasu rodziła ludzi na miarę swego geniuszu; taki Charles Freycinet, inżynier z zawodu i mentalności, czterokrotny premier i trzynastokrotny minister, potrafił, mimo wszystko, obejmując na krótko władzę, tracąc ją przy kolejnym przesileniu i odzyskując w parę miesięcy później, zarobić wręcz na legendę skutecznego pozytywisty. Freycineta historia wspomina do dziś, ale - pamiętajmy - wszystko, co zdziałał, zdziałał wbrew systemowi władzy, który powoływał go na urzędy. I trudno się dziwić, że jeden z wybitnych dziennikarzy francuskich sprzed pierwszej wojny światowej, Artur Meyer, zapisał w swych pamiętnikach:

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


justin | 08-01-14 11:43
"Naśladując Konstytucję Marcową, miast podjąć tradycję Konstytucji 3 Maja, wszczepiliśmy odrodzonej państwowości te same choroby niemocy i korupcji, które dręczyły Francję lat 1875-1940 i Polskę lat 1921-1926 - za to z kosztami zbędnych powszechnych wyborów prezydenta bez władzy. Proponowałbym dlatego przygotować intelektualny zamach stanu - podejmując dyskusję nad tym, co dręczy i ośmiesza nasze państwo dzisiaj.
Stefan Bratkowski"
"Intelektualny zamach stanu" w zasadzie już się odbył, bo kiełkuje świadomość w
NARODACH , że zgodnie z konstytucją demokratyczną obywatel musi sprawować swą władze w państwie BEZPOŚREDNIO - to znaczy nie przez przedstawicieli władzy w silnie zrzeszonych partiach, które są - tylko amatorami władzy sprawującymi - władzę narodu. Naród może więc sobie tylko pomarzyć o swojej władzy i o tym sądzę zaznaczył prezydent Komorowski w orędzie - mówiąc - "W Polsce są bieda i słabość".
Słabość NARODU, któremu ręce opadają z niemocy sprawowania władzy bezpośrednio - dodałbym .
pozdrawiam