Świat
Ukraina: analogie i ich brak, czyli czarno to widzę
Chiny| Deng Xiaoping| Jan Józef Lipski| Lech Wałęsa| Putin| Rosja| Solidarność| Tienanmen| Ukraina| Wiktor Janukowycz| WZZ
włącz czytnikJak jest obecnie na Ukrainie? Putin i jego coraz bardziej usłużny wasal, Janukowycz, muszą przeczekać olimpiadę w Soczi. Krwawe stłumienie buntu przed, lub w trakcie, olimpiady byłoby obu bardzo nie na rękę, Putinowi z oczywistych powodów, a Janukowyczowi ze względu na powody Putina, od którego jest coraz bardziej zależny. To z tego, moim zdaniem, wynika kunktatorzenie Janukowycza, to pozorne miotanie się i sprzeczność decyzji. Janukowycz najchętniej wysłał by wojsko i zrobił porządek w parę godzin, ale nie może... na razie.
Oczywiście są różnice, bo Ukraina to nie Chiny, ale ukraińska demokracja bardzo mocno odbiega od demokratycznych i praworządnych standardów, co z każdym dniem coraz bardziej widać. Pewna nadzieja jest w tym, że armia, jak na razie, się dystansuje i zachowuje, bądź udaje, neutralność.
Moja obawa jest taka: Janukowycz zrobi wszystko, by doczekać do końca olimpiady, a później uderzy. Oczywiście, trzeba zastrzec, że sytuacja w międzyczasie może się zmienić i oby tak było. Stąd moja obawa, ale nie pewność, że tak będzie.
A teraz o braku analogii. Paru komentatorów snuło analogie do polskiej rewolucji „Solidarności" i przełomu 1989 roku. Moim zdaniem, tu jest właśnie analogii brak. Ukraińska rewolucja jest na etapie polskiego Czerwca 56., no najwyżej Grudnia 1970. To wtedy Polacy wychodzili na ulice, atakowali „komitety" i dawali się wystrzelać po paru dniach euforii. Ale od tamtego czasu, my, polska opozycja antykomunistyczna, sporo się nauczyliśmy, a Ukraina jeszcze nie. Nasz sukces miał dwie podstawy: KOR i Wolne Związki Zawodowe. KOR był w rzeczywistością organizacją broniącą praw człowieka, a nie obalającą system. KOR nie domagał się dymisji rządu, zmiany konstytucji i ustroju. Słabość? Wręcz przeciwnie. Taka koncepcja pozwoliła po raz pierwszy zjednoczyć wszystkie środowiska polityczne i społeczne opozycji. W KOR był zarówno Adam Michnik, jak i Antoni Macierewicz, był ksiądz i był socjalista Jan Józef Lipski.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Po wyborach Ukrainę czeka burzliwy okres
Ukraina: Sąd Konstytucyjny uznał konstytucyjność dożywotniego urzędu sędziego
Kijów między Moskwą i Europą
Pollack: Europa potrzebuje wyobraźni
Ukraina: zmiany w Sądzie Konstytucyjnym
Kryzys ukraiński i my - pierwsze wnioski
Sąd Konstytucyjny Rosji o Sądzie Konstytucyjnym Ukrainy
Lubowski: To się prędko nie skończy
Dziękuję ci Polsko!
Czy Organizacja Narodów Zjednoczonych niczego nie może zrobić w sprawie Ukrainy?
Julia Łatynina: Notatki z pola nie-walki
Ukraina-Rosja: Jaka jest to wojna?
Rosja – Ukraina: scenariusze rozwoju konfliktu
Ukraina: Rok po rewolucji godności
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Analogię widze w zupełnie płaszczyźnie... Czytając niektóre z polskich relacji nt "nacjonalistów i banderowców na Majdanie", którzy jakoby stanowią zagrożenie dla świata (i podobno Polski) jako żywo przypomina mi sie propaganda sowieckia z tamtych czasów, np podczas "karnawału solidarności". Pojawiał się wówczas w środowiskach dzaiłaczy Solidarności dziennikarz sowiecki niejaki Jurij Andronow, zaprzyjaźniał się ludźmi , słuchał uważnie, wydawało siuę że wiele z naszych ówczesnych celów rozumie.., a bardzo nam zależało żeby dodatkowo nie robić sobie wrogów w ZSRR Ale jakie było zaskoczenie gdy po kilku dniach "prawdy" Andronowa wracały jak rykoszetem odbite, jako relacje prasowe z Rosji, bardzo podobne do niekórych relacji, co gorzej wyrobionych polskich dziennikarzy z Majdamu... Andronow opisywał nas jako nacjonalistów polskich,+ faszystów, korzystających z pomocy odwetowców zachodnioniemieckich o mackach CIA nie wspominając. Natychmiast odzywały się różne sowieckie autorytety mówiące o polskich zagrożeniu... Podobnie dziś mamy z naszymi "autorytetami " (ks. Isakowicz-Zalewski, Waldemar łysiak i paru innych), które ostrzegają przed UPA, która z Majdanu w Kijowie natychmiast ruszy odbierać nam Przemyśl i coś tam jeszcze. Ostrzegają, że Oleg Tiahnybok, niczem w 1943 roku na Wołyniu Stepan Bandera (który siedział w w tym czasie w izolacji w KL Sachsenhausen) urządzi nam drugi Wołyń... Analogie absurdów są ponadczasowe... Autorzy tych bredni, jak słąwetny dziennikarz radziecki, niczego nie rozumieją, są ignorantami często nie mający pojęcia o dzisiejszej Ukrainie...