TK



D. Sześciło: Państwo chłopcem do bicia

Benjamin Franklin| biurokracja| dobro wspólne| korupcja| obywatelskość| OECD| państwo| przejrzystość| zaufanie

włącz czytnik

W rytuał narzekania i naigrywania się z państwa ochoczo włączają się media, zwłaszcza od czasu ekspansji tabloidów, które stworzyły nawet swój słownik niewybrednych terminów na określenie państwa i urzędników. Ważną figurą retoryczną jest w nim stwierdzenie: „Państwo nie działa”. Nie działa, ponieważ spóźnił się pociąg albo służby komunalne nie opróżniły kubłów ze śmieciami. W tym nurcie szczególnie popularną i pożądaną postacią jest też „samotny mściciel”, najlepiej sprawny biznesmen wyprowadzający w pole skarbówkę poprzez optymalizację podatkową. Nie widzimy albo nie chcemy dostrzec, że jego działanie oznacza konkretne uszczuplenie środków na funkcjonowanie szkół, szpitali czy kolei. Zwycięża narracja o sprytnej walce ze wspólnym wrogiem, tak jakbyśmy zapomnieli, że państwo, które mamy dziś, nie jest już obcym reżimem zaborczym, okupacyjnym czy autorytarnym.

Można się na taki kierunek debaty publicznej zżymać. Skuteczniejsze jest jednak podejmowanie prób jego zmiany poprzez bardziej aktywną komunikację państwa z obywatelami. W obszarze komunikacji społecznej polska administracja ma jeszcze spore rezerwy w porównaniu z innymi państwami europejskimi, popełnia też niemało błędów, na przykład poddając się swego czasu modzie na tworzenie logotypów dla każdego urzędu. „Logomania” jest przykładem swoistego syndromu Midasa, jak Roman Batko nazwał bezmyślne kopiowanie przez administrację narzędzi stosowanych przez prywatny biznes . Z drugiej strony państwo nie powinno uciekać od komunikacji chociażby z wykorzystaniem mediów społecznościowych, pomimo pojawiających się absurdalnych interpretacji o niezgodności takich działań z prawem. Jest to nie tylko legalne, ale i konieczne dla realizacji prawa do informacji. Potrzebne są tylko jasne standardy poruszania się administracji w tym niełatwym środowisku.

Wydaje się, że najwięcej do nadrobienia w sferze komunikacyjnej mają instytucje wymiaru sprawiedliwości, którym przez długi czas wydawało się, że wystarczy komunikować się z obywatelami poprzez swoje orzecznictwo. Efekt? Według przeprowadzonego w 2011 roku na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości badania tylko jedna piąta Polaków dobrze oceniła funkcjonowanie sądów, a ponad 40 procent ankietowanych negatywnie oceniło funkcjonowanie całego wymiaru sprawiedliwości. Sam wielokrotnie wskazywałem na problemy z efektywnością funkcjonowania polskich sądów, podkreślając między innymi przewlekłość postępowań czy opóźnienia we wdrażaniu nowoczesnych metod zarządzania sądami. Sądy nie funkcjonują jednak gorzej niż policja czy wojsko, którym ufa blisko cztery razy więcej Polaków, wciąż jednak nie potrafią się z obywatelami komunikować, zarówno na sali sądowej, a jeszcze bardziej poza nią.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.