TK



D. Sześciło: Państwo chłopcem do bicia

Benjamin Franklin| biurokracja| dobro wspólne| korupcja| obywatelskość| OECD| państwo| przejrzystość| zaufanie

włącz czytnik

Skoro jednak budowanie państwa spełniającego nasze oczekiwania to proces, który –podążając myślą Franklina – wymaga zaangażowania obu stron, zapytajmy, co sami możemy zrobić, aby państwo uczynić sobie bliższym. Gdybym chciał wskazać najbardziej zapomniany przepis Konstytucji, nie szukałbym daleko. To art. 1, zgodnie z którym „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. Nawet Trybunał Konstytucyjny nie podjął się do tej pory zdefiniowania katalogu zasad wynikających z zaszczepienia do ustawy zasadniczej tej nawiązującej do komunitaryzmu formuły. W jednym z orzeczeń wspomniał tylko, że jest to formuła nakazująca w określonych przypadkach przedkładanie interesu publicznego (ogólnospołecznego) nad interes indywidualny obywateli.

Tymczasem bez obywatelskiej odpowiedzialności za dobro wspólne nie wykonamy kolejnego kroku w stronę spójnego i zasobnego społeczeństwa. Nie chodzi przy tym o jakiekolwiek heroiczne akty, bo przecież powstrzymanie się od ucieczki z polskiego systemu podatkowego czy zatrudniania pracowników na umowach śmieciowych trudno uznać za przejaw nadzwyczajnej dzielności. Jeszcze łatwiejszym zadaniem jest przyczynianie się do tworzenia swoistej społecznej normy działania na rzecz dobra wspólnego, czyli wspieranie postaw służących dobru wspólnemu. Ludzie generalnie podążają za wzorcami zachowań reprezentowanymi przez większość, czyli będącymi społeczną normą. Kiedy brytyjscy podatnicy w jednej z gmin otrzymali listy z informacją, że 90 procent podatników rozlicza się z fiskusem w terminie, w krótkim czasie odnotowano wyraźny wzrost ściągalności podatków.

Nie wymaga też nadmiernego wysiłku na przykład sprawdzanie swojego konta w Zintegrowanym Informatorze Pacjenta, czyli „społeczny audyt” świadczeniodawców w ochronie zdrowia. Poza poświęconym czasem nic nie kosztuje też zaangażowanie w pracę rady szkoły, rady rodziców czy udział w konsultacjach społecznych w ramach budżetu partycypacyjnego lub dotyczących miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Jakość wielu kluczowych usług publicznych zależy od nas. Przyjmowanie roli klienta oczekującego perfekcyjnej obsługi ze strony państwa jest na pewno wygodne i kuszące po kilkudziesięciu latach traktowania obywatela jak petenta. Państwo nas zresztą do tego przyzwyczaja, kopiując z biznesu standardy obsługi klienta, systemy zarządzania jakością czy badając poziom naszej satysfakcji z usług. Rzecz w tym, że bardziej adekwatnym pojęciem opisującym rolę obywatela jest współproducent usług publicznych.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.