Debaty



Claus Leggewie: Społeczeństwo obywatelskie to za mało

1 procent| globalizacja| klasa biznesowa| liquid democracy| państwo narodowe| Partia Piratów| Społeczeństwo obywatelskie

włącz czytnik

A co ze społeczeństwem obywatelskim?

Społeczeństwo obywatelskie nie rozwiąże wszystkich problemów. Powiem więcej, jego odpowiedzialność jest iluzoryczna. Niezbędny jest obszar dystrybucji dóbr w postaci państwa. Jestem przekonany, że „prywatyzacja” społecznych problemów nie jest rozwiązaniem. Co więcej, nierzadko prowadzi do nowych zniekształceń i problemów. Doskonale widać to na przykładzie amerykańskim. Bardzo wiele jest w Stanach Zjednoczonych prywatnych fundacji, które wspierają określone grupy, regiony czy inicjatywy. W takim procesie decyzyjnym pomoc nie może trafić do wszystkich. Oczywiście bardzo chwalę działalność takich instytucji. Jestem zagorzałym zwolennikiem społeczeństwa obywatelskiego, jednak to przede wszystkim państwo powinno wypełniać role, o których wspomniałem.

Cały czas rozmawiamy o tym, co może dla obywateli zrobić państwo. Może warto zapytać, co mogą dla państwa zrobić obywatele?

Dziś coraz więcej państw rezygnuje z obowiązku poborowego. Największym zobowiązaniem obywatela jest więc płacenie podatków. Jednak nie wszyscy mogą wypełniać tę powinność. Po prostu za mało zarabiają. Reszta ich pieniędzy jest przekazywana na zabezpieczenie emerytalne.

Nie dokładają się do budżetu, a jednak są na utrzymaniu państwa, a właściwie tych, którzy te podatki płacą. Czy to jest sprawiedliwe?

Od czasów prezydenta Ronalda Reagana i premier Margaret Thatcher w dyskursie publicznym stale pojawiała się kwestia obniżenia podatków. Przekonanie, że państwo jest nieefektywne i pochłania zbyt dużo pieniędzy, było oczywiście ideologicznie umotywowane. Dziś jednak ta polityka się zmienia. Staje się jasne, że zadłużenie jest zbyt wysokie. Ratunkiem zaś będzie podniesienie podatków wśród najbogatszych. Zarabiający najwięcej powinni przecież wspierać państwo, zapewniające usługi socjalne. To uczciwy układ.

Z naszej rozmowy wyłania się mało optymistyczny obraz naszych społeczeństw. Rozgoryczonym obywatelom coraz trudniej nawiązać kontakt z rządzącymi. Czy sądzi pan, że ratunkiem mogą być dla nas nowe formy społecznej partycypacji, stawiające na transparentność i otwartość?

Rzeczywiście, rozdźwięk między reprezentowanymi a reprezentującymi staje się coraz większy. Dlatego politykom trudniej jest komunikować się z wyborcami. Demokracja coraz częściej rozgrywa się przed telewizorem, w programach informacyjnych i rozrywkowych. Oczywiście kryzys ten próbuje się zażegnać za pomocą coraz to nowych rozwiązań. Całkiem niedawno dyskutowałem z niemiecką Partią Piratów o promowanej przez nich formie społecznej partycypacji łączącej demokrację bezpośrednią i niebezpośrednią, tak zwaną liquid democracy. Jeśli system ten odpowiednio się rozwinie i nie będzie tylko chwilowym hobby Piratów, jest szansa, żeby tę nić porozumienia z powrotem utkać. Oczywiście nie odbuduje to w całkowity sposób zaufania, może jednak złagodzić pojawiające się podziały.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.