Debaty



Związki partnerskie i Konstytucja: sejmowe samo-ubezwłasnowolnienie

Jarosław Gowin| Konstytucja| małżeństwo| niekonstytucyjność| ochrona konstytucyjna| Sąd Najwyższy| Sejm| związki partnerskie

włącz czytnik

Jest to, jak widać, argument zamykający dyskusję, a zatem musi mieć charakter absolutnie druzgocący i niepodważalny: ciężar argumentacji spoczywa na osobie, wytaczającej argument konstytucyjny, gdyż jego siła rażenia jest niezmierna – tak wielka, że pozbawia skuteczności inne argumenty: polityczne, moralne, społeczne itp. Z tym koresponduje druga obserwacja wstępna: decyzja Sejmu, przyjęta – powtarzam – tylko dzięki konstytucyjnemu argumentowi konserwatywnej frakcji PO, formalnie rzecz biorąc, zamyka dalszy tryb ustawodawczy; mówi, że dalsze „procedowanie” (przepraszam za to brzydkie słowo, no ale już się przyjęło) jest niedopuszczalne. A zatem decyzja ta jest niejako zaprzeczeniem ideału demokracji deliberatywnej: modelu, w którym dobre decyzje finalne mogą wynikać z początkowo niedoskonałych projektów, które wszakże w drodze deliberacji, dyskusji w komisjach, konsultacji społecznych, ekspertyz specjalistów itp., poddane zostaną obróbce i korektom. Korekty te, zauważmy, dotyczyć mogą również hipotetycznych defektów o charakterze konstytucyjnym. Defekty konstytucyjne – podobnie jak defekty związane z rachunkiem ekonomicznym czy spójnością wewnętrzną projektu – mogą przecież zostać wyeliminowane na dalszych etapach projektu legislacyjnego, a jeśli mimo wszystko nie zostaną, to i tak Sejm lub Senat w końcowym glosowaniu mogą projekt odrzucić, albo Prezydent może zawetować ustawę, albo skierować ją do TK albo – po ewentualnym jej przegłosowaniu, może zostać ona zakwestionowana do TK, który następnie w kwestii konstytucyjności wypowie się z mocą autorytatywną. Są to rozliczne metody uporania się z defektem konstytucyjnym, jaki może być dostrzegany w projekcie ustawy na wstępnym etapie jego złożenia w Sejmie. Jeśli zatem Sejm nie dopuszcza – jak stało się to w przypadku trzech projektowe o związkach partnerskich – do dalszego rozpatrywania tych projektów, to musi to być uzasadnione tylko oczywistą, nadzwyczajną, drastyczną, widoczną dla każdego niekonstytucyjnością tych projektów.

Obie te wstępne obserwacje prowadzą do jednego wniosku o charakterze metodologicznym: argument o niekonstytucyjności, zamykający drogę do dalszego rozpatrywania ustawy, musi być wyjątkowej wagi: musi być tak przekonywujący, że wyłącza on jakiekolwiek dalsze argumenty polityczne, moralne czy społeczne. Ciężar argumentacji spoczywa na osobie wysuwającej ten argument, a jest on specjalnej wagi. Mówiąc krótko: niekonstytucyjność projektów musi być oczywista, bo w przeciwnym razie należałoby tym projektom przynajmniej dać demokratyczną szansę.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.