Debaty



Związki partnerskie i Konstytucja: sejmowe samo-ubezwłasnowolnienie

Jarosław Gowin| Konstytucja| małżeństwo| niekonstytucyjność| ochrona konstytucyjna| Sąd Najwyższy| Sejm| związki partnerskie

włącz czytnik

Mówi się czasem, że z artykułu 18 wynika wykluczenie takich związków partnerskich, które pod względem prawnego statusu byłyby identyczne jak małżeństwo albo przypominałyby bardzo znacząco małżeństwo – choć nie byłyby formalnie małżeństwem (argument taki niedawno zaakceptował w wywiadzie dla TVN24 mój wybitny Kolega, prof. Piotr Winczorek). Na chwilę przyjmijmy ten argument za dobrą monetę. Wszystkie sejmowe projekty ustaw o związkach partnerskich, a już szczególnie projekt PO, starannie różnicowały status związków partnerskich od statusu małżeństwa. A więc nawet gdyby przyjąć argument o niekonstytucyjności zrównania statusu małżeństwa i związków partnerskich – projekty ustaw zdałyby ten test konstytucyjności.

Piszę to tylko „z ostrożności procesowej” bo nie ma żadnego powodu by ten test przyjąć. Dlaczego konstytucyjna „ochrona” małżeństwa ma wykluczać ustawowo ustanowiony równy status związków nie-małżeńskich? Wszak rolą Konstytucji jest ustalenie tego, co ustawodawca musi i czego nie może zrobić, a nie kontrolowanie tego, co ustawodawca, w ramach swego uznania, może zrobić. Wyjaśniam: konstytucyjne ustanowienie „ochrony” małżeństwa oznacza, że ustawodawca nie może przestać chronić małżeństwa, zdefiniowanego konstytucyjnie. I oznacza, że musi zapewniać małżeństwu prawną ochronę. Tylko tyle i aż tyle. Ale nie mówi, że ustawodawca, opierając się na argumentach typowych dla legislacji a nie konstytucji, nie może uznać, że jakieś inne związki mogą korzystać z podobnego lub nawet równego statusu, co konstytucyjnie chronione małżeństwa. Jedyna różnica miedzy konstytucyjnie chronionymi małżeństwami a ustawowo chronionymi innymi związkami polega na tym, że te pierwsze, dla zniesienia „ochrony” wymagają trybu poprawki konstytucyjnej, a te drugie – zmiany ustawowej. Ale sam fakt ustawowego uregulowania statusu związków partnerskich na równi z konstytucyjnie chronionym małżeństwem nie podważa przecież ochrony tego drugiego.

Podważenie takie mogłyby nastąpić, gdybyśmy mieli do czynienia z jakąś „grą o sumie zerowej”: gdyby było tak, że im więcej uprawnień i gwarancji dajemy partnerom w związkach partnerskich, tym mniej uprawnień i tym słabszy status mają małżonkowie. Ale znów, wystarczy wyartykułować taki scenariusz, by zorientować się w jego absurdalności. Dlaczego i na mocy jakich prawideł ustawowe uporządkowanie związków partnerskich – wszystko jedno, hetero- czy homoseksualnych – mogłoby podważyć ochronę małżeństw tradycyjnych, konstytucyjnie zdefiniowanych? Argument taki nie został nigdy przedstawiony – nigdy nawet w argumentacji nie doszliśmy do tego punktu, gdyż nonsensowność konstytucyjnej opozycji wobec związków partnerskich stałaby się aż zbyt oczywista.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.