Publicystyka



K. Mazur: Jarosław Kaczyński - ostatni rewolucjonista III RP

"Państwo i Prawo"| imposybilizm| Jacek Sokołowski| Jarosław Kaczyński| okrągły stół| pluralizm| PRL| Stanisław Ehrlich| Trybunał Konstytucyjny

włącz czytnik

Po trzecie, w latach 60. Ehrlich zasłynął pracą analizującą grupy nacisku funkcjonujące w PRL-u. Zainteresowania te przeniósł następnie na swoje seminarium, gdzie często opowiadał swoim wychowankom o kulisach funkcjonowania państwa komunistycznego. Pochodną tych zainteresowań była praca magisterska Kaczyńskiego na temat sposobu działania Sekcji Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego. Po latach prezes PiS-u przyzna, że było to dla niego ważne odkrycie zaobserwować jak ZNP walczy w realiach monopartyjnych o status i wpływy swojego środowiska. „To się nie mieściło w obrazie zupełnie bezkonfliktowej rzeczywistości socjalizmu”, powie w Alfabecie braci Kaczyńskich.

Znając współczesne wypowiedzi Kaczyńskiego na temat prawa można się tylko uśmiechnąć, odkrywając ich oczywistą zbieżność z poglądami Ehrlicha sprzed pół wieku.

 

Światopogląd prawniczy prezesa PiS-u do dziś organizuje bowiem prymat czynnika politycznego nad prawnym, prymat praktyki stosowania prawa nad ujęciem teoretycznym oraz prymat ujęcia realistycznego nad idealistycznym (kluczowa rola grup interesu w kształtowaniu porządku prawnego).

 

„Do dziś Jarosław mówi jego językiem, te wszystkie ośrodki politycznej dyspozycji, te grupy interesów są właśnie z Ehrlicha”, spointuje w O jednym takim Maciej Łętowski, uczestnik tamtych seminariów.

My jednak o tym nie wiemy. W naszej postkolonialnej debacie publicznej nie sięga się do takich prac, jak Grupy nacisku w społecznej strukturze kapitalizmu (1962), Władza i interesy: studium struktury politycznej kapitalizmu (1967) czy Oblicza pluralizmów (1980). Choć ciągłość między tymi książkami Ehrlicha a współczesnymi diagnozami lidera obozu rządzącego jest czymś oczywistym, nikogo one dziś nie interesują. „Paradygmat legalistyczny” okazał się tak mocny w naszym środowisku prawniczym, że poglądy reprezentowane przez Ehrlicha zostały wypchnięte na margines. Na to nałożyła się dość powszechna wśród elit prawniczych niechęć do Kaczyńskiego. Łatwiej go demonizować, niż starać się zrozumieć. Niewiedza rodzi jednak bezradność. Gdy doszło do „wojny o Trybunał”, większość prawników miała trudność ze zrozumieniem jego paradygmatu działania.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.