TK



Kryzys euro - wierzchołek góry lodowej

derywaty| EBC| EFSM| euro| kryzys| Mario Draghi| system finansowy

włącz czytnik

Pierwsza z wymienionych wyżej płaszczyzn nie zasługuje na zbyt wiele uwagi. Sądzę, że nie ma niczego interesującego do dyskusji w tej materii, choć obecnie stanowi ona przedmiot licznych rozmów toczonych na najwyższych szczeblach politycznych w całej Europie. Szczęśliwie nie znajduję się w sytuacji, w której zmuszony byłbym decydować, czy dosypać kilka kolejnych dziesiątek lub setek miliardów euro do jakiejś studni bez dna (a jeśli tak, to do której studni i na jakich warunkach). W rozważaniach na temat natury obecnego kryzysu analiza poszczególnych pakietów ratunkowych byłaby całkowicie jałowa.

W tym miejscu jednak uzasadniona wydaje się pewna dygresja. W debatach dotyczących potencjalnego rozpadu strefy euro, bardzo często pojawia się argument olbrzymich kosztów takiego wydarzenia. Snute są katastroficzne scenariusze, jak wiele będzie ta operacja kosztować gospodarki krajów do strefy należących, a także pozostałych członków Unii. Jednocześnie jednak trudno znaleźć wyliczenia, ile będzie kosztowało jej utrzymywanie za wszelką cenę. Z jednej strony jest to zrozumiałe, bo faktycznie, nie jest łatwo oszacować, ile jeszcze bilionów euro trzeba będzie wyłożyć, żeby wspólną walutę uratować (nie mówiąc o tym, że nikt nie jest w stanie obiecać, że w ogóle się to uda) i jak drogie będą niezbędne reformy (przy założeniu – dość wątpliwym – że uda się je opracować, przeforsować i wdrożyć). Z drugiej jednak nadużyciem intelektualnym wydaje się przedstawianie likwidacji strefy euro i związanych z tym kosztów (również wyliczanym na zasadzie zbliżonej do „zgaduj-zgaduli”, bo niby czemu to wyliczenie akurat miałoby być łatwiejsze?) jako zła absolutnego.

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.