TK



Kryzys euro - wierzchołek góry lodowej

derywaty| EBC| EFSM| euro| kryzys| Mario Draghi| system finansowy

włącz czytnik

Oczywiście z danych powyższych, zarówno ukazujących koszty rozpadu unii walutowej, jak i koszty jej ratowania, trudno jednoznacznie wyabstrahować sumy, za które odpowiedzialne jest bezpośrednio istnienie euro i konieczność jego ratowania, lub – wręcz przeciwnie – likwidacji. Niemniej widać, że w obu przypadkach mowa o kolosalnych kwotach, co powoduje, że decyzje, którą drogą iść dalej, jawią się jako kluczowe. Jak jednak je podejmować w sytuacji olbrzymiej niepewności, gdy brak podstawowych danych do decydowania?

Strefa euro - projekt nieodwracalny?

Pytanie to prowadzi nas na drugi poziom rozważań, dużo ciekawszy i wart uwagi. Nie sposób bowiem znając powyższe dane i wiele innych wyliczeń (przy pełnej świadomości braku przejrzystości sytuacji), nie postawić pytania o strefę euro jako taką, jej konstrukcję oraz szanse i sens przetrwania. Ogólnoeuropejska debata poświęcona temu zagadnieniu, wciąż trwa, wręcz się rozwija. Od początku obecnego kryzysu finansowego i gospodarczego podnoszonych jest coraz więcej wątpliwości wobec samego istnienia wspólnej waluty. Mimo że instytucje europejskie na każdym kroku starają się nas przekonywać o nieodwracalności integracji walutowej (z tak nadzwyczajnymi rozwiązaniami jak program skupu obligacji ogłoszony przez szefa Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghiego), rządy państw strefy rozpoczęły przygotowania do uruchomienia „planów B”. To pokazuje, że nawet zaklęcia EBC mogą okazać się jedynie pustymi słowami – zrozumiałymi jako element mający stabilizować i uspokajać rynki, których jednak nie można brać dosłownie i traktować jako faktyczny stan rzeczy.

Euro jest bez wątpienia walutą sztuczną. Stanowi raczej projekt polityczny niż ekonomiczny – dziś nie jest to już żaden sekret, przyznaje to niemal każdy, również zagorzali zwolennicy wspólnej waluty. Wspólna waluta europejska została wprowadzona bez poszanowania podstawowych reguł ekonomicznych. Wprowadzenie euro w 1999 r. w transakcjach bezgotówkowych, zaś w 2002 r. z wielką pompą do fizycznego obiegu, było w sposób oczywisty działaniem przedwczesnym, choć powszechny optymizm i kilka kolejnych lat prosperity tłumiły głosy sceptyków. Nie zmienia to faktu, że przestrzeń, na której wprowadzona została unia monetarna, była daleka od jedności. Odmienne systemy podatkowe, polityki gospodarcze i pracy, brak wspólnego budżetu – lista mogłaby być znacznie dłuższa – wszystkie te czynniki bez wątpienia miały wpływ na euro jako walutę. Nie potrzeba wybitnego ekonomisty, żeby stwierdzić, że unia walutowa powinna być raczej ostatnim krokiem integracji gospodarczej, nie zaś jednym z pierwszych. Jednak – jak już to zostało powiedziane – projekt o nazwie „euro” był projektem politycznym i to względy natury politycznej a nie gospodarczej były kluczowe przy podejmowaniu decyzji o powołaniu do życia wspólnej europejskiej waluty.

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.